- Jak dobrze, że Pani dzwoni, pani Rajska. Gdzie pani
jest?
- Natalia zapomniała telefonu. Wie Pani może, gdzie
ona mogła pojechać?
- A mogę wiedzieć z kim rozmawiam?
- Mam na imię Łukasz. Ja… jestem narzeczonym
Natalii Rajskiej.
- Pani Natalia ma narzeczonego? Pierwsze słyszę. W
każdym razie, pana przyszła teściowa trafiła do szpitala w Gdańska. Pani Rajska
panu nie powiedziała?
- Wyszedłem rano i dopiero wróciłem do naszego
mieszkania. Bardzo dziękuję za informację. Już jadę do Gdańska.
^^^^^^^^^^^^^^^^
- Mamo? Jak się czujesz?
- Natalka? Co Ty tu robisz?
- Teresa dzwoniła, że trafiłaś do szpitala. Więc
przyjechałam.
- A miałaś za co?
- Tak, nie martw się. Jak zdrowie?
- Lekarz mówi, że czeka mnie przeszczep.
- Masz dawcę?
- Podobno ktoś jest… - powiedziała, odwracając się
tak, że nie mogłam zobaczyć jej twarzy.
- Zaraz wrócę, dobrze? – powiedziałam i wyszłam z
pokoju, w którym leżała moja rodzicielka.
Swoje kroki skierowałam w stronę gabinetu lekarza,
który od lat opiekował się moją mamą. Na szczęście udało mi się go złapać na
korytarzu.
- Panie doktorze, nazywam się…
- Natalka – przerwał mi lekarz. – Teraz raczej już
pani Natalia.
- Tak. – uśmiechnęłam się. – Miło, że mnie pan
doktor pamięta. Chciałam zapytać, o jakim przeszczepie mówiła moja mama?
- Wie Pani… Mama jest osobą, która ma dużą szansę
wyleczenia. Potrzebujemy tylko dawcy szpiku. Pani już jest pełnoletnia?
- Tak, tak. Z chęcią zostanę dawcą.
- To świetnie. Niech pójdzie pani ze mną, zobaczymy
co uda nam się dziś załatwić…
^^^^^^^^^^^^^^^^
- Pani Gosiu, to jest pan Łukasz, narzeczony pani
Natalii. – kobieta, z którą rozmawiałem przez telefon przedstawiła mnie
starszej pani Rajskiej. Gdy patrzyłem na tę chorą kobietę serce mi się krajało.
Miała ona w sobie, chyba, więcej chęci i sił do życia niż ja. Jakie to
niesprawiedliwe, że takie osoby nie mają szansy na normalne życie.
- Gośka jestem. – z zamyślenia wyrwał mnie zmęczony
głos chorej kobiety.
- Łukasz, miło mi. – delikatnie ucałowałem bladą,
kruchą rączkę pani Rajskiej.
- Naprawdę jesteś narzeczonym mojej córci? Bo jakoś
ciężko mi w to uwierzyć. – zaśmiała się cicho mama Natalki, a ja stwierdziłem,
że chyba naprawdę ją polubię. Równa z niej babka.
- Tak naprawdę, to nie. Natka dziś rano zniknęła z
mojego mieszkania. – powiedziałem i zacząłem opowiadać jej całą historię.
^^^^^^^^^^^^^^^^
Z uśmiechem i pół litra krwi mniej szłam w stronę
sali, w której leżała mama. Już z korytarza słyszałam, tak dobrze mi znany, jej
perlisty śmiech. Tylko kto mógł u niej być? Osoby, którą zobaczyłam przy jej
łóżku, nie wyobraziłabym sobie nawet w najśmielszych snach.
- Ale wie pani, ja pani córkę… To znaczy… Ja chyba
się w niej zakochałem…
- Łukasz? – zdziwiłam się, widząc, co prawda, tylko
jego tył, ale po głosie od razu go rozpoznałam.
- Natalka… - Kadziewicz wstał i odwrócił się w moją
stronę. Podeszłam do niego. – Martwiłem się o Ciebie. Nie zostawiłaś żadnej
informacji, gdzie się wybierasz. Myślałem, że…
- Jak mnie tu znalazłeś?
- Zostawiłaś telefon. Zadzwoniłem pod ostatni
numer, z jakim rozmawiałaś. Wiem, że nie powinienem dotykać Twojego telefonu,
ale…
- Zamknij się, Kadziewicz. – powiedziałam, po czym
stanęłam na krześle i mocno go pocałowałam.
----------------------------------------
Jutro wyjeżdżam. Także rozdziały w NIEDZIELĘ I CZWARTEK, doda za mnie automat.
Jest to równoznaczne z tym, że nie będę informować o nowościach.
Pozdrawiam :*
Jejku, taki Kadziewicz jest przesłodki. *.* Na miejscu Natalii nawet nie miałabym mu za złe tego, że podał się w szpitalu jako jej narzeczony. Kto wie, może naprawdę już niedługo się nim stanie? :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*