czwartek, 7 lutego 2013

11. "Kocham Cię."


Zaraz po wejściu do rodzinnego domu zadzwoniłam do mamy. Lepiej, żeby wiedziała o tym, że jestem w naszej miejscowości, a nie w Olsztynie. Od pielęgniarki, która odebrała telefon dowiedziałam się, że mama jest właśnie w czasie przeszczepu. Zostało wczoraj zapłacone i operacja jest robiona „prywatnie”. Podziękowałam i rozłączyłam się, po czym zaczęłam się rozpakowywać.

Kto zapłacił za operację, skoro Łukasz był u Kamili? A może… Natalio Rajska, puknij się idiotko w łeb! Chyba przez te ciążowe hormony zaczęło Ci odbijać. Przecież Kadziewicz nigdy Cię nie oszukał, a Ty uwierzyłaś kobiecie, którą widziałaś drugi raz w życiu? Łukasz… Kocham Go. Kocham go i on mnie też. Ja…

Z zamyślenia wyrwało mnie pukanie do drzwi. Nie będę udawać, że myślałam, że to ktoś z sąsiadów. Całym sercem miałam nadzieję, że za drzwiami zobaczę ukochanego. I nie myliłam się. Po otwarciu drzwi zobaczyłam przed sobą białego jak ściana Łukasza. Wpuściłam go do środka, usadziłam na kanapie i przyniosłam z kuchni tabliczkę słodkiej czekolady.

- Natalka, ja… - zaczął słabym głosem mężczyzna, ale nie dałam mu dokończyć, bo wsadziłam mu w usta dwie kostki czekolady.

- Łukasz, wybacz mi. Uwierzyłam Kamili, że byłeś u niej, a nie w Gdańsku i wyjechałam. Przepraszam, nie powinnam. Powinnam Ci wierzyć, przecież Ty nigdy byś mnie nie oszukał. Kocham Cię, Łukaszku i nie wyobrażam sobie, że mogłabym sama wychowywać nasze dziecko. Przecież obiecałeś mi, że mnie nie zostawisz samej.

- Kocham Cię, Natalko. – Kadziowi wróciły kolory na twarz i pocałował mnie delikatnie w usta. – Nigdy bym Cię nie zostawił, obiecałem przecież. Zmartwiła mnie Twoja kartka, ale postanowiłem Cię znaleźć. Prawdziwej miłości nie można wypuścić z rąk.

- Jaka kartka? – przerwałam mężczyźnie romantyczną przemowę. – Ja Ci żadnej kartki nie zostawiałam.

- Ta kartka. – wyjął świstek papieru z tylnej kieszeni spodni. – Niee… To nie Twoje pismo?

- I kto tutaj ma bardzo mały rozumek i nie poznaje pisma własnej żony?

- Byłej żony.

- Byłej żony? Ja Ci kartki nie zostawiałam, poza tym to nie jest mój styl pisma.

- Jestem naiwny. I głupi. – powiedział, mocno przytulając mnie do siebie.

- Nie przejmuj się. Ja też. – wpiłam się w usta mężczyzny. Nie chciałam go puszczać, tak bardzo się za nim stęskniłam. Już wkładał mi ręce pod bluzkę, ale odsunęłam się od niego. Popatrzył na mnie z lekkim zdziwieniem. – Kochanie, przed chwilą prawie mi zemdlałeś, a teraz chcesz się kochać? Wytrzymaj do jutra. Będziesz się lepiej czuł, zgoda?

- Zgoda. – Łukasz zajął się moimi wargami, a ja mocno się do niego przytuliłam. – Wracamy do Olsztyna?

- Wolałabym jechać do Gdańska.

- No to ruszamy do Gdańska. – mój chłopak uśmiechnął się, wziął za rękę i poszliśmy w stronę samochodu.

Wyglądało to odrobinę komicznie. Biedna wioska na końcu świata, a przed jednym z domów drogi samochód – Audi A8. Wsiadłam do środka i Kadziewicz skierował autko w stronę Gdańska, gdzie operowana była mama.

Gdy weszliśmy do sali, w której powinna być moja rodzicielka, ona była już tam po operacji. Wyglądała źle, była bardzo blada, ale już było po wszystkim. Jeśli przeszczep się przyjmie, to mama będzie zdrowa. Usiadłam na krześle obok łóżka mamy, a Łukasz dostawił sobie jakiś taboret, który był obok stołu i przysiadł się obok mnie. Położył swoją dłoń na mojej i zacisnął palce.

- Nie martw się. – wyszeptał mi Kadziu do ucha. – Lekarz mówił, że zgodność pani Gosi i moja jest bardzo wysoka. Na Twoim miejscu, zastanawiałbym się, gdzie ona zamieszka po wyjściu ze szpitala. Przecież nie może mieszkać u siebie, podczas gdy Ty i nasze dziecko będą w Olsztynie.

- Ale jak…

- Natalko. – Łukasz klęknął i odsunął krzesełko na bok. – Chciałbym Ci zadać ważne pytanie. Uważam, że jest to odpowiednie miejsce, bo jest tu Twoja mama. Natalio Rajska, czy zrobisz mi tą przyjemność i zostaniesz moją żoną?

Zatkało mnie. Patrzyłam na niego, człowieka, którego kochałam (mimo, iż znaliśmy się krótko), człowieka, który był ojcem mojego dziecka i nie wiedziałam, co powiedzieć. Małżeństwo jest poważną decyzją, ale dziecko musi mieć ojca. Chociaż on może być ojcem i bez ślubu. Czy, w wieku dziewiętnastu lat byłam gotowa na małżeństwo? I to z trzydziestotrzyletnim mężczyzną? Wierzcie mi, kocham go, ale chyba nie jestem gotowa.

A Kadziewicz klęczał i z wyczekiwaniem w oczach chciał poznać moją odpowiedź.

- Zgódź się. – usłyszałam za sobą cichy szept mojej matki.

- Mama? – odwróciłam się w jej stronę i mocno do niej przytuliłam.

- Zgódź się, kochanie. Łukasz to dobry człowiek. Uszczęśliwi Cię.

Ponownie popatrzyłam na mojego mężczyznę. Mam się zgodzić?

- Tak. – powiedziałam, a Łukasz pocałował mnie. – Kocham Cię.

- Ja też Cię kocham, Natalko. – odpowiedział, zakładając mi na rękę pierścionek.
 
---------------------------------------------------
Tym miłym akcentem zostawiamy chwilowo Natalię i Łukasza.
 
Obiecuję, że druga część się pojawi. Za jakiś czas.
 
A na razie będę pracowała nad czymś innym.
Być może efekt zobaczycie już niedługo?
 
Pozdrawiam cieplutko z mięciutkiego łóżeczka, w którym się kuruję! :*

AKTUALNIE JESTEM TUTAJ !

niedziela, 3 lutego 2013

10. "Nie szukaj mnie."

Tej nocy Amelka spała ze mną. Nie chciała spać w łóżku taty bez taty, więc stwierdziła, że wpełznie do mojego łóżka i będzie spała ze mną i rodzeństwem. Ona chyba naprawdę nie mogła się doczekać braciszka, bądź siostrzyczki.

Gdy wstawałam, mała jeszcze słodko spała. Nie będę budzić kruszynki, niech sobie pośpi, bo jutro lub dziś wieczorem Łukasz będzie z nami, a wtedy będzie chciała spędzać czas z nim. Postanowiłam zrobić sobie w kuchni herbatę, gdy usłyszałam jak ktoś dobija się do drzwi. Poszłam otworzyć.

- GDZIE JEST MOJE DZIECKO, ZDZIRO?! – w drzwiach zobaczyłam wściekłą Kamilę. – I CO TY TU JESZCZE W OGÓLE ROBISZ? JAK ŚMIESZ BYĆ W TYM MIESZKANIU? MYŚLISZ, ŻE JAK ŁUKASZ CIĘ ZAPŁODNIŁ TO MOŻESZ SOBIE ŻYĆ TUTAJ? JAKO JEGO UTRZYMANKA?

- Ciszej, obudzisz Amelię. – przerwałam kobiecie wywód. – Niech sobie dziewczynka pośpi, Łukasz wraca dzisiaj.

- Oj, kochanie… Łukasz wcale dzisiaj nie wraca, wiesz? Ty pewnie myślisz, że Twój ukochany Łukaszek jest w Gdańsku, tak? Otóż muszę Cię wyprowadzić z błędu. Łukasz był u mnie. Żebyś Ty wiedziała, co ja przeżyłam dzisiejszej nocy. Ojej, gorąco mi na samo jej wspomnienie. To było coś niesamowitego. W imieniu mojego męża, który jest tchórzem, przyszłam Ci powiedzieć, że masz się natychmiast spakować i wynosić z tego mieszkania. Nie chcemy żadnych BĘKARTÓW w NASZEJ rodzinie.

Łzy napłynęły mi do oczu. Jak Kadziewicz mógł mi coś takiego zrobić? Przecież jeszcze dwa dni temu obiecywał mi, że mnie nie zostawi. A może to wszystko było tylko mistyfikacją? Może dlatego nie sprawiało mu problemu płacenie za seks, bo uważał mnie za dziwkę? Może…

Wpadłam jak burza do pokoju, szybko spakowałam swoje rzeczy, oddałam Kamili klucze do mieszkania i ruszyłam w stronę olsztyńskiego dworca autobusowego.

^^^^^^^^^^^^^^^^

Przeczytałem wczorajszego SMSa od Natki. Kurcze, z każdym dniem kocham tą dziewczynę coraz mocniej. Za parę miesięcy urodzi nam się pierwsze dziecko, a drugie w moim życiu. Tak bardzo się cieszę. Ale związek z piękną panną Rajską muszę zalegalizować. Żeby nasze dziecko miała pełną (w sensie prawnym, oczywiście) rodzinę. Tym razem jestem pewny, że chcę tego małżeństwa. I zrobię wszystko, aby ono przetrwało.

Przed powrotem do Olsztyna, podjechałem do poleconego mi przez kolegę jubilera. Wybrałem najpiękniejszy, według mnie, pierścionek, zapłaciłem, wsiadłem do auta i pojechałem w stronę miasta, gdzie czekała na mnie moja ukochana.

Gdy wszedłem do mieszkania, powitała mnie cisza. Nie słyszałem ani Natalii, ani głosu mojej córci. Co tu się mogło stać? Pokój Natalki był pusty, w mojej szafie także nie było żadnych jej rzeczy. Przecież chyba nie porwała Amelii, bo w jakim celu? Miotałem się po domu szukając jakiejś pierdółki należącej do Natki, ale niczego nie było. Wszedłem do kuchni, aby zrobić sobie kawę i pomyśleć. Na stole leżała kartka.

„Łukaszu,

Zostając z Twoją córką uświadomiłam sobie, że nie jestem jeszcze gotowa na stworzenie rodziny. Pobyłam sobie w Olsztynie na Twój koszt, za co serdecznie Ci dziękuję. Teraz wyjeżdżam. Nie szukaj mnie.

Natalia.”

Niemożliwe. Natalka wyjechała? Zostawiła mnie? Przecież to do niej niepodobne. Ja… Ja ją kocham. Kocham ją jak wariat. I będę jej szukał. Nie zostawię mojej miłości. Muszę ją odnaleźć.

^^^^^^^^^^^^^^^^

Łzy spływały mi po policzkach, gdy autobus wyjeżdżał z Olsztyna. Kocham Kadzia, ale jeżeli… Jeżeli on wrócił do żony, to nie mam prawa wchodzić między nich. Poradzę sobie z samotnym wychowaniem dziecka. Skoro przez tyle lat radziłyśmy sobie same z mamą, to z maluchem też sobie poradzimy. Tylko wolałabym, żeby dziecinka miała ojca. Ale skoro ojciec jest tchórzem i łamie obietnice, to go nie potrzebujemy w naszym życiu…

-------------------------------
Tak więc, przedostatni rozdział ;)
Nie obiecuję, że kolejny pojawi się w czwartek,
bo idę jutro do szpitala i nie wiem, jak się będę czuć ;)
Pozdrawiam Was serdecznie :*

czwartek, 31 stycznia 2013

9. "Bo dzidzi jest niewygodnie?"


Amelka już spała na łóżku Kadzia, gdy mężczyzna przysiadł się do mnie i położył przede mną malinową herbatę. Objął mnie ramieniem i wtulił twarz w moje włosy.

- Jutro mam wizytę w szpitalu. – powiedziałam, odsuwając się od Łukasza, aby na niego popatrzeć. – Będę oddawać szpik dla mamy.

- Co? Nie pozwolę na to. Przecież jesteś w ciąży.

- Ale muszę. Muszę pomóc mamie, zrozum. – pocałowałam go w usta. – Ona jest teraz najważniejsza.

- Kochanie, uwielbiam Twoją mamę, świetna z niej babka. Ale teraz najważniejsze jest nasze dziecko. Pozatym, kobietom w ciąży NIE WOLNO oddawać szpiku.

- Ale mama…

- Natka. – przerwał mi Łukasz. – Ty jutro zostajesz z moją córeczką TUTAJ, a ja jadę do Gdańska oddać szpik. Zgoda?

- Nie zgoda. – naburmuszyłam się. – Ja chcę być przy Tobie wtedy.

- Wiem, kochanie, ale musimy coś zrobić z Amelką. – powiedział, całując mnie w usta. – Zostaniesz… tu…

- Łukasz… Przes… Tań… Amelka… Jest obok… W pokoju…

- I co…

- Zawsze, jak jest u Ciebie, to z nią śpisz, co? – odsunęłam się od mojego chłopaka.

- Tak…

- To idź do niej. – uśmiechnęłam się i pogłaskałam go po policzku.

- A co z Tobą?

- Tą jedną noc bez Ciebie wytrzymam. – pocałowałam go w policzek i wstałam z kanapy. – Ale liczę na coś przyjemnego po Twoim powrocie z Gdańska.

- Jak wrócę, to obiecuję Ci, że tej nocy nie zapomnisz. Ale wrócę za dwa dni.

- Poradzimy sobie. – powiedziałam, wzięłam herbatę ze stolika i poszłam do „mojego” pokoju.

^^^^^^^^^^^^^^^^

Pocałowałem Amelkę w policzek, wytłumaczyłem jej, że przez dwa dni zostanie z Natalią i poszedłem do pokoju dziewczyny, aby się z nią pożegnać. Pocałowała mnie i był to chyba najczulszy pocałunek, jakiego kiedykolwiek doświadczyłem. Ciężko mi było je zostawiać, ale pani Gosia na mnie liczyła. I Natalka też. Nie mogłem ich zawieść.

^^^^^^^^^^^^^^^^

- Natalka… Natalka… - usłyszałam obok siebie cichy głos dziewczynki. – Natalka, śpisz?

Otworzyłam oczy. Obok mnie na łóżku leżała Amelia i wpatrywała się we mnie wielkimi oczkami. Potem wpakowała mi się pod kołdrę i mocno do mnie przytuliła.

- Amelcia, spokojnie. – zaśmiałam się. – Nie ściskaj mnie tak mocno, bo…

- Bo dzidzi jest niewygodnie? – zapytała blondyneczka i spojrzała na mnie badawczo.

- Dzidzi? – zdziwiona podniosłam się i popatrzyłam na córkę Kadziewicza. Czyżby Łukasz powiedział jej, że spodziewam się dziecka i mała będzie mieć siostrzyczkę albo braciszka?

- Wczoraj, jak poszłaś spać, to tatuś powiedział mi, że będę mieć rodzeństwo. I Ty będziesz jego mamusią. I ja bardzo się z tego cieszę. – młoda pocałowała mnie w policzek. – Tylko nie rób tego, co moja mama i nie rozstawaj się z tatusiem. Opowiem Ci, jak wyglądało rozstanie mamusi i tatusia, ale pod warunkiem, że zrobisz mi śniadanie.

- Zrobię Ci śniadanie pod warunkiem, że pójdziesz ze mną po śniadaniu na spacer. – powiedziałam z uśmiechem i wstałam z łóżka.

Robiąc zapiekanki dla siebie i Amelki, stwierdziłam, że Kadziewicz ma bardzo rezolutną córeczkę. I niezwykle dojrzałą, jak na 6-latkę. Bardzo cieszy mnie to, że dziewczynka mnie zaakceptowała jako mamę dziecka, które będę miała z jej ojcem.

Po pysznym śniadaniu wyszłyśmy z Kadziewiczową Junior na spacer. Gdy tylko weszłyśmy do parku dziewczynka zaczęła opowiadać mi historię rozstania rodziców.

- Bo wiesz, Natalka, oni byli w separacji długi czas. Mieszkali razem, ale ciągle się kłócili. Jakieś dwa lata temu zaczęło się im poprawiać i odwołali sobie tą separację. Zamieszkali razem, ale na krótko, bo mamusia robiła tatusiowi wyrzuty, że go ciągle nie ma. I po Nowym Roku tatuś się od nas wyprowadził. Do swojego mieszkania się wyprowadził. Zawsze, jak do nas przyjeżdżał to się z mamusią kłócili. Aż do lipca. W lipcu był u nas może ze dwa razy i przy mnie się nie kłócili. No, a wczoraj poznał mnie z … - wywód Amelki przerwał dźwięk telefonu. O dziwo, nie mojego. Dziewczynka włożyła rączkę do kieszeni kurtki i wyjęła z niej jakąś starą komórkę. – O! Mama dzwoni! Mogę odebrać?

- Jasne, że możesz. Przecież mamusia dzwoni. – uśmiechnęłam się i sięgnęłam do torebki, aby napisać SMSa do Kadzia.

- Cześć mamo. … . Jestem na spacerku. … . Nie, taty nie ma. … . Jak to z kim? Z Natalką, koleżanką tatusia. Wiesz, że będę mieć rodzeństwo? … . Też Cię kocham, mamusiu. Papa.

------------------------------------
Niewiele brakowało, a zapomniałabym o dodaniu rozdziału.

Jednocześnie uprzejmie informuję, że do końca "pierwszej części" tego opowiadania pozostały dwa rozdziały. Potem zrobimy sobie krótką przerwę od Natalii i Łukasza, a gdy będę w stanie coś napisać (bo na to opowiadanie mam straszny zastój weny) to do naszej uroczej pary wrócimy. Ostrzegam, że druga część nie będzie tak słodka i sielankowa jak tutaj ;)

Pozdrawiam serdecznie i życzę miłych ferii tym, którzy je mają :) Mnie już, niestety, one minęły, ale też będę mieć conajmniej dwa tygodnie wolnego od poniedziałku ;)

Miłego czytania :*

niedziela, 27 stycznia 2013

8. "Pobawisz się ze mną?"


W drodze powrotnej opowiedziałem Natalii wszystko. O Kamili i unieważnionej separacji. O ukochanej Amelii. Była wściekła, powiedziała mi, co myśli na temat mojego zachowania. Należało mi się. Powinienem jej powiedzieć o tym od razu, gdy zaczęło nam się układać. Mój błąd. Mam nadzieję, że mi wybaczy. Bo ona i nasze dziecko jest teraz całym moim światem.

^^^^^^^^^^^^^^^^

Zabolało mnie, że Łukasz tyle przede mną ukrywał. Ale z drugiej strony znamy się bardzo krótko. Pewnie, gdyby nie dziecko, poczekałby i powiedział w bardziej dogodnym momencie. Nie mogę go winić za błędy. Chce je naprawić – to najważniejsze.

- Kochanie… - mężczyzna położył dłoń na mojej. – Wiem, że może być to dla Ciebie ciężkie, ale chciałbym, żebyś pojechała ze mną do Kamili. Nawet dzisiaj. Poznasz moją pierwszą córcię. Dobrze?

- Bardzo się cieszę, że ją poznam. Nasze dziecko będzie miało rodzeństwo. – uśmiechnęłam się i wyjrzałam przez okno. Mignęła tablica „Olsztyn”. Wiecie, co wtedy pomyślałam? Dom. Teraz tu będzie mój dom. Z Łukaszem i naszym dzieckiem.

Zamiast wrócić do mieszkania, od razu pojechaliśmy do domu Kamili i Amelki. Mieszkały z jej rodzicami. Bałam się tego spotkania jeszcze bardziej niż wizyty u Kadziewiczów. Przecież tu mieszka JEGO ŻONA! Natalia, w co Ty się pakujesz?

Wysiadłam z auta. Łukasz objął mnie mocno w talii i przytuleni weszliśmy na teren posesji Kamili. Przed domem bawiła się mała (a może już nie tak mała?) dziewczynka. Zareagowała na trzask zamykanej furtki i odwróciła główkę w naszą stronę.

- TATA! – krzyknęła radośnie mała blondyneczka, przybiegła do Kadzia i mocno się do niego przytuliła.

- Cześć Skarbie. – mężczyzna puścił mnie i wziął córeczkę na ręce. Wyglądał z nią tak rozczulająco, że pomyślałam o naszym, jeszcze nienarodzonym szkrabie. Będzie mu dobrze z takim ojcem. – Grzeczna byłaś? Nie robiłaś mamie problemów?

- Ja zawsze jestem grzeczna. – odparła rezolutnie dziewczynka, po czym wyciągnęła rączkę w moją stronę. – A ta pani to kto to jest?

^^^^^^^^^^^^^^^^^

- To jest Natalia, moja przyjaciółka. – odpowiedziałem córeczce, całując ją w czółko. Mój skarb.

- Pobawisz się ze mną? – zapytała dziewczynka, szamotając się, abym postawił ją na ziemi. Natka popatrzyła na mnie pytająco.

- Idźcie, jasne. – powiedziałem dwóm miłościom mego życia. Gdy dziewczyny poszły do ogrodu się bawić, ja skierowałem się do domu, gdzie liczyłem zastać Kamilę.

I nie przeliczyłem się. Siedziała przy kuchennym stole i naprawiała jedną z sukienek Amelki. Przyjrzałem jej się i przypomniałem sobie początkowe lata mojego małżeństwa. Byliśmy naprawdę szczęśliwi. Dopiero potem coś zaczęło się psuć. I ustaliliśmy separację.

- Cześć Łukaszku. – z zamyślenia wyrwał mnie głos byłej żony. – Przyjechałeś po Amelkę?

- Po Amelkę? – spytałem zdziwiony. Nie mogłem sobie nic przypomnieć na temat przyjeżdżania po córkę.

- No tak, już dawno temu obiecałeś zabrać ją do siebie na parę dni. Mówiłam Ci, że wyjeżdżam z rodzicami do sanatorium i musisz zaopiekować się Amelią.

- Zapomniałem… Ale ok, wezmę ją ze sobą.

- Amelka bawi się na… - Kamila wyjrzała za okno i zobaczyła moją dziewczynę bawiącą się z naszą córką. – Co ta dziwka robi z naszym dzieckiem?! ŁUKASZ, JAK ŚMIESZ PRZYWOZIĆ TU TĄ ZDZIRĘ I POZWALAĆ SIĘ Z NIĄ BAWIĆ NASZEMU DZIECKU!

- Uspokój się. – powiedziałem spokojnie i usiadłem przy stole. – Po pierwsze, nie obrażaj Natalki, jesteśmy parą, więc trochę szacunku dla jej osoby. Po drugie, jak jeszcze raz ją tak nazwiesz, to nie ręczę za siebie. Po trzecie, chciałem Ci się pochwalić, że Amelcia będzie miała rodzeństwo.

- Nie chcę widzieć tej suki ani jej dziecka w pobliżu mojej córki.

- Kama, te dzieci są także moje. OBA.

- Wynocha! Wynocha mi stąd, Kadziewicz! Żebym ja Cię tu nie widziała! Tym bardziej z nią! A po Amelkę przyjadę sama. Wracamy za tydzień. Tu masz jej rzeczy. – powiedziała kobieta, po czym wręczyła mi do ręki torbę. – Do widzenia.

- Cześć. – już miałem wychodzić, gdy nagle nasunęła mi się jeszcze jedna rzecz, którą chciałem jej powiedzieć. – A! Kama! Składam pozew rozwodowy.

- A rób, co chcesz *****. - nie będę przytaczał tego, co powiedziała, ale chodziło jej o niecenzuralną wersję nazwy męskiego narządu płciowego.

Wyszedłem na zewnątrz. Moje dziewczyny bawiły się w najlepsze, ale zabawę trzeba było przerwać.

- Dziewczęta, zapraszam do samochodu! – krzyknąłem, pakując torbę córki do bagażnika. – Jedziemy do domu.


-------------------------------------
Zrobiłam paskudę z byłej żony Kadziewicza.

Ale tylko dla potrzeb opowiadania ;)

Pozdrawiam :*

czwartek, 24 stycznia 2013

7. "Złamiesz jej serce..."

- Natalka… - usłyszałam nad swoją głową ciepły głos Łukasza. – Natalcia, wstawaj… Musimy się zbierać, kochanie, jeśli chcemy zdążyć jeszcze dziś do ginekologa… - gdy po chwili mężczyzna zorientował się, że nie zamierzam wstawać, zerwał ze mnie kołdrę. -  O nie, mała! Tak się nie bawimy!
- Kadziewicz, zimno mi. – wyjęczałam i zwlekłam się z łóżka. – Jesteś bez serca.
- Ja jestem bez serca? To Ty wyrzuciłaś mnie z mojego wyra. – zaśmiał się. – Spałem na kanapie w salonie. Czego się boisz, mała?
- Spałeś w salonie? – zmartwiłam się. Myślałam, że pójdzie spać do mojego łóżka.
- A gdzie miałem spać? Powiedz mi, czego się tak bardzo boisz, że mnie wyrzuciłaś w nocy?
- Boję się, że mnie zostawisz. – powiedziałam i usiadłam z powrotem na łóżku.
- Jak mógłbym Cię zostawić, co? – spytał z uśmiechem i objął mnie ramieniem. – Oj Miśku, z Ciebie to jest Misiek o bardzo małym rozumku, skoro mnie o to podejrzewałaś. Jestem wprost zachwycony, wiesz? Jestem zachwycony, że będę ojcem i jestem podwójnie zachwycony, że to Ty będziesz matką mojego dziecka. Kocham Cię, Natka.
Przytuliłam się mocno do mojego chłopaka (kurcze, jak dziwnie brzmi to stwierdzenie w stosunku do osoby starszej o czternaście lat), a potem wstałam i ruszyłam w stronę szafy.
- Co tak siedzisz, Łukaszku? Musimy się zbierać! – powiedziałam i zabrałam się za wybieranie jakiegoś stosownego wdzianka na dzisiaj.
Mój wzrok padł na krótką, letnią sukienkę. W sam raz na wizytę do ginekologa, a potem u rodziców Łukasza. Jest elegancka, ale jednocześnie bardzo kobieca i taka… W sam raz. Pozatym, jest to prawdopodobnie ostatnia okazja w ciągu najbliższego roku, aby ją włożyć. Bo już niedługo nie będę się w swoje dotychczasowe rzeczy mieścić.
Nie wiem, jakim cudem mój przecudowny chłopak to załatwił, ale pani ginekolog nie dość, że przyjęła nas dzisiaj, to jeszcze poza kolejką. Sama wizyta, jak to  wizyta, ale usłyszeć, że jest się na 100% w ciąży i zobaczyć radość oraz łzy szczęścia w oczach przyszłego taty – bezcenne.
Pełni szczęścia i radości ruszyliśmy, w nie tak daleką drogę, do domu państwa Kadziewiczów. Nie ukrywajmy, byłam stremowana. I to bardzo. Jechałam do ludzi, którzy będą dziadkami mojego dziecka. Chciałam zrobić dobrze wrażenie. Jako dziewczyna Łukaszka i matka ich wnuka. Kadziu chyba wyczuł, że coś jest nie tak, bo zanim weszliśmy na posesję jego rodziców, złapał mnie za rękę i spojrzał głęboko w oczy.
- Martwisz się? – zapytał z taką czułością, że miałam ochotę rzucić mu się w ramiona i już nigdy go nie puścić. – Przecież wszystko będzie dobrze. Jesteś niesamowitą, młodą kobietą i nie ma takiej możliwości, żeby ktoś Cię nie polubił. Gwarantuję.
- Dziękuję. Kocham Cię. – powiedziałam, pocałowałam mężczyznę delikatnie w policzek (on do tego całusa, oczywiście, musiał się nachylić) i weszłam do ogrodu.
W tej samej chwili z domu wyszła pani Kadziewiczowa. Wycałowała mnie, wyściskała i zaprosiła do środka. Dom był urządzony w bardzo staroświeckim, ale pełnym uroku stylu. Można powiedzieć, że był jak wyrwany z innej epoki. W przeciwieństwie do rodziców Łukasza. Byli oni miłymi, już starszymi ludźmi, ale pełnymi młodzieńczej werwy i zapału. Zupełnie jak moja matka. Czasem wydawało mi się, że im bardziej chce się żyć niż nam.
Po zjedzonym obiedzie, Łukasz wziął mnie za rękę i wstał. A ja wiedziałam, co ważnego chce przekazać swoim rodzicom.
- Mamo, tato. Mamy z Natalką dla Was ważną wiadomość. – zerknął kątem oka na mnie i uśmiechnął się.
- Jestem w ciąży. – powiedziałam i poczułam, jak na moje policzki intensywnie się czerwienią. – Dowiedzieliśmy się dziś rano.
Nie minęło pół minuty, jak skończyłam mówić, a mama Łukasza już była przy mnie.
- Kochani, gratuluję. – uśmiechnęła się i znowu wylądowałam w jej objęciach.
Ojciec Kadzia był bardziej powściągliwy w uczuciach. Owszem, pogratulował, ale nic więcej nie powiedział. Gdy zasiedliśmy do stołu, pani Kadziewicz znowu zabrała głos.
- Łukaszku, a co z Amelką? Mówiliście jej już, że będzie miała rodzeństwo?
Popatrzyłam gniewnie na Kadziewicza. Jakiej Amelce do jasnej ciasnej? Czy ja o czymś nie wiem? Już miałam coś powiedzieć, gdy zadzwonił mój telefon. Na wyświetlaczu: „Mama”.
^^^^^^^^^^^^^^^^
- Przepraszam na chwilkę. To mama. – powiedziała moja ukochana i oddaliła się od stołu, przy którym siedzieliśmy z rodzicami.
- Łukasz, czy Ty powiedziałeś jej o Amelce? – spytała mama, patrząc na mnie podejrzliwie. – Albo o Twoim, trwającym przypominam, małżeństwie z Kamilą?
- A co chciałabyś usłyszeć?
- Matka chciałaby usłyszeć, że Twoja sytuacja jest rozwiązana. – wtrącił się, dotychczas milczący, ojciec.
„Twoja sytuacja jest rozwiązana.” Aleś się wkopał Kadziewicz. Pamiętasz, co powiedziałeś Natalce pierwszego dnia? Że nie lubisz nierozwiązanych sytuacji, idioto! Przecież ona Ci tego nie wybaczy. To nic, że chcesz być z nią. Ona… Złamiesz jej serce…
- Łukaszku – mama usiadła obok mnie i wzięła moją dłoń w swoje spracowane ręce. – Natalka jest naprawdę sympatyczną dziewczyną. Wiesz o tym. Nie zrań jej, bo drugiej takiej nie znajdziesz. Jeśli chcesz, aby wszystko Wam się ułożyło musisz z nią dziś wieczorem porozmawiać, powiedzieć, jak wygląda sytuacja. I OBIECAĆ, że ją naprostujesz. Plus obiecać jej, po raz kolejny zapewne, że nigdy jej nie opuścisz. Chyba, że nie chcesz z nią być. Też powiedz jej o tym, jak najszybciej. Nie będę Was tu zatrzymywać. Powinniście wracać do Olsztyna i porozmawiać. Wtedy znowu się spotkamy. Na razie, nie daj Natalii odejść. I to z własnej głupoty…
 
------------------------------------
Jutro wracam!

niedziela, 20 stycznia 2013

6. "Ja chyba jestem w ciąży..."

- Jedźcie bezpiecznie, dzieci. – powiedziała moja mama, gdy zbieraliśmy się do wyjazdu. – Dbaj o nią, Łukaszku.

- Oczywiście, pani Gosiu. – odpowiedział mężczyzna, całując ją w policzek. – Niech się pani nie martwi.

- Natuś, słoneczko moje. Ty też o niego dbaj.

- Dobrze mamuś. Dzwoń do nas, dobrze?

- Ok, to zmykajcie. Widzimy się za miesiąc?

- Jasne. – odpowiedzieliśmy razem i wyszliśmy ze szpitalnego pomieszczenia.

Szliśmy, trzymając się za ręce, do samochodu Kadziewicza, który stał na szpitalnym parkingu [oczywiście samochód, nie Kadziewicz. Ten szedł obok mnie ;) ]. Jak mi było z nim dobrze. Był troskliwym, czułym mężczyzną. A czegóż więcej może pragnąć kobieta?

Po powrocie do Olsztyna, poza czasem, kiedy byłam w pracy lub rozmawiałam przez telefon z mamą, każdą wolną chwilę spędzałam z Kadziem. Chodziliśmy do kina, teatru, na basen, bądź zostawaliśmy w mieszkaniu i cieszyliśmy się sobą. Można powiedzieć, że zostaliśmy parą. Tylko taką nieco zmodyfikowaną, bo płacił mi za seks. A ten uprawialiśmy każdego dnia. No cóż, oboje byliśmy odrobinkę niewyżyci. Ale w najbliższym czasie miało się wszystko zmienić.

Po jednym z naszych upojnych wieczorów, Łukasz przytulił mnie mocno do siebie i zapytał:

- Natuś, moja piękna, pojedziesz ze mną jutro do rodziców?

- Ale ja jutro nie pracuję.

- Właśnie, dlatego chcę jutro jechać. Masz inne plany?

- Chciałam iść coś załatwić, ale jeżeli jedziemy do Twoich rodziców, to zrobię to w innym terminie.

- Nieważne. – powiedziałam, całując usta mężczyzny.

- Wszystko w porządku? – zapytał z troską, odgarniając mi niesforny kosmyk włosów za ucho.

- Nic się nie dzieje. Nie martw się.

- Powiedz mi, o co chodzi…

- Ale… Jest mi głupio.

- Kochanie… - powiedział, całując mnie we włosy. – powiedz, co się dzieje…

- Łukasz, ja… Ja chyba jestem w ciąży… - wyszeptałam i rozpłakałam się.

A Kadziewicz, zamiast mnie przytulić, wstał z łóżka, ubrał się i wyszedł! Jak on mógł?! Przecież ja mam dopiero dziewiętnaście lat, nie mogę jeszcze mieć dziecka! Co ze studiami? Co z dalszym życiem? Przecież ja za miesiąc wracam do domu, do matki, której będę pomagać! Ale to też moja wina. Mogłam pomyśleć o jakimś zabezpieczeniu. Mam za swoje.

Po około dwudziestu minutach łkania w poduszkę do mieszkania wrócił Łukasz. Pocałował mnie we włosy, po czym usiadł na łóżku obok mnie.

- Natalka… - szepnął mi do ucha. – Podźwignij piękne ciałko z mojego miękkiego wyrka i wstań, ok? Chyba domyśliłem się, co chciałaś jutro załatwić, więc coś Ci kupiłem. Może to nie jest wymarzony prezent, ale myślę, że z chęcią skorzystasz.

Podniosłam głową i popatrzyłam zapuchniętymi oczami na mojego chłopaka. Szeroko się uśmiechał, a w ręce trzymał dwa testy ciążowe. Zaraz, zaraz… Facet, który się domyślił, o co chodzi płci przeciwnej? Co z nim jest nie tak? Chociaż, w sumie to urocze. Domyślił się! <3

Wstałam z łóżka, wzięłam z ręki Łukasza jeden test i poszłam do łazienki. Zrobiłam, co miałam zrobić (chyba wiecie, co mam na myśli) i krzyknęłam mężczyźnie, żeby powiedział mi, gdy minie pięć minut. A on stwierdził, że chce to zobaczyć razem ze mną i siłą wyciągnął mnie z toalety, po czym wziął test do jednej ręki, a drugą przytulił mnie do siebie.

- Minęło pięć minutek. – powiedział, całując mój nos. – Patrzymy.

- Nie jestem gotowa.

- Z takim nastawieniem nigdy nie będziesz. – położył test na swojej ręce tak, abyśmy mogli oboje zobaczyć, jaki jest wynik.

Naszym oczom ukazały się dwie, grube, czerwone kreski…

czwartek, 17 stycznia 2013

5. "Jak mnie tu znalazłeś?"

Wróciłem do mieszkania wcześniej niż planowałem. Przyznam się, że czekałem na jakiegoś powitalnego buziaka od Natki, ale w domu nikogo nie było. Rozejrzałem się po mieszkaniu. Było wszystko, za wyjątkiem mojej torby sportowej, kluczy i pieniędzy, które zostawiłem dziewczynie. W jej pokoju był ogromny bałagan. Widać było, że gdzieś się szybko pakowała. Porządkując pokój, w którym u mnie mieszkała, natknąłem się na jej telefon leżący na podłodze. Wszedłem w ostatnie połączenia. Numer nieznany – połączenie przychodzące – 10:35. Półtorej godziny temu. To prawdopodobnie dlatego wyjechała. Tylko gdzie? Może dzwoniąc pod ten numer czegoś się dowiem? Postanowiłem spróbować.

- Jak dobrze, że Pani dzwoni, pani Rajska. Gdzie pani jest?

- Natalia zapomniała telefonu. Wie Pani może, gdzie ona mogła pojechać?

- A mogę wiedzieć z kim rozmawiam?

- Mam na imię Łukasz. Ja… jestem narzeczonym Natalii Rajskiej.

- Pani Natalia ma narzeczonego? Pierwsze słyszę. W każdym razie, pana przyszła teściowa trafiła do szpitala w Gdańska. Pani Rajska panu nie powiedziała?

- Wyszedłem rano i dopiero wróciłem do naszego mieszkania. Bardzo dziękuję za informację. Już jadę do Gdańska.

^^^^^^^^^^^^^^^^

- Mamo? Jak się czujesz?

- Natalka? Co Ty tu robisz?

- Teresa dzwoniła, że trafiłaś do szpitala. Więc przyjechałam.

- A miałaś za co?

- Tak, nie martw się. Jak zdrowie?

- Lekarz mówi, że czeka mnie przeszczep.

- Masz dawcę?

- Podobno ktoś jest… - powiedziała, odwracając się tak, że nie mogłam zobaczyć jej twarzy.

- Zaraz wrócę, dobrze? – powiedziałam i wyszłam z pokoju, w którym leżała moja rodzicielka.

Swoje kroki skierowałam w stronę gabinetu lekarza, który od lat opiekował się moją mamą. Na szczęście udało mi się go złapać na korytarzu.

- Panie doktorze, nazywam się…

- Natalka – przerwał mi lekarz. – Teraz raczej już pani Natalia.

- Tak. – uśmiechnęłam się. – Miło, że mnie pan doktor pamięta. Chciałam zapytać, o jakim przeszczepie mówiła moja mama?

- Wie Pani… Mama jest osobą, która ma dużą szansę wyleczenia. Potrzebujemy tylko dawcy szpiku. Pani już jest pełnoletnia?

- Tak, tak. Z chęcią zostanę dawcą.

- To świetnie. Niech pójdzie pani ze mną, zobaczymy co uda nam się dziś załatwić…

^^^^^^^^^^^^^^^^

- Pani Gosiu, to jest pan Łukasz, narzeczony pani Natalii. – kobieta, z którą rozmawiałem przez telefon przedstawiła mnie starszej pani Rajskiej. Gdy patrzyłem na tę chorą kobietę serce mi się krajało. Miała ona w sobie, chyba, więcej chęci i sił do życia niż ja. Jakie to niesprawiedliwe, że takie osoby nie mają szansy na normalne życie.

- Gośka jestem. – z zamyślenia wyrwał mnie zmęczony głos chorej kobiety.

- Łukasz, miło mi. – delikatnie ucałowałem bladą, kruchą rączkę pani Rajskiej.

- Naprawdę jesteś narzeczonym mojej córci? Bo jakoś ciężko mi w to uwierzyć. – zaśmiała się cicho mama Natalki, a ja stwierdziłem, że chyba naprawdę ją polubię. Równa z niej babka.

- Tak naprawdę, to nie. Natka dziś rano zniknęła z mojego mieszkania. – powiedziałem i zacząłem opowiadać jej całą historię.

^^^^^^^^^^^^^^^^

Z uśmiechem i pół litra krwi mniej szłam w stronę sali, w której leżała mama. Już z korytarza słyszałam, tak dobrze mi znany, jej perlisty śmiech. Tylko kto mógł u niej być? Osoby, którą zobaczyłam przy jej łóżku, nie wyobraziłabym sobie nawet w najśmielszych snach.

- Ale wie pani, ja pani córkę… To znaczy… Ja chyba się w niej zakochałem…

- Łukasz? – zdziwiłam się, widząc, co prawda, tylko jego tył, ale po głosie od razu go rozpoznałam.

- Natalka… - Kadziewicz wstał i odwrócił się w moją stronę. Podeszłam do niego. – Martwiłem się o Ciebie. Nie zostawiłaś żadnej informacji, gdzie się wybierasz. Myślałem, że…

- Jak mnie tu znalazłeś?

- Zostawiłaś telefon. Zadzwoniłem pod ostatni numer, z jakim rozmawiałaś. Wiem, że nie powinienem dotykać Twojego telefonu, ale…

- Zamknij się, Kadziewicz. – powiedziałam, po czym stanęłam na krześle i mocno go pocałowałam.
 
----------------------------------------
Jutro wyjeżdżam. Także rozdziały w NIEDZIELĘ I CZWARTEK, doda za mnie automat.
Jest to równoznaczne z tym, że nie będę informować o nowościach.
Pozdrawiam :*

niedziela, 13 stycznia 2013

4. "Masz kogoś?"


Obudziły mnie wpadające przez okno ciepłe promienie słońca. Przeciągnęłam się i dopiero teraz zwróciłam uwagę na to, że jestem naga. I leżę w łóżku Łukasza. Co się stało wczorajszego wieczora? Wróciłam z winem, czekałam na Kadzia, podpijałam to winko. O, kurde! Przespałam się z trzydziestotrzyletnim facetem. Co ja zrobiłam? Zamiast kaca po alkoholu, będę mieć moralniaka przez długi czas. Natalio Rajska, puknij Ty się w łeb! I nie pij więcej!

Podniosłam się i owinęłam szczelnie kołdrą nagie ciało. Na stoliku obok łóżka leżała kartka:

„Natalko,

Dziękuję za wspaniałą noc. Wybacz mi, że nie ma mnie teraz przy Tobie, ale musiałem coś ważnego załatwić. Wrócę po obiedzie. Jesteś niesamowita, kochanie J.

Łukasz.

P.S. To jest druga para kluczy do mojego mieszkania. Od teraz są Twoją własnością.

P.S.2 A propos tego, co mówiłaś, tu masz trzy stówki. Mam nadzieję, że choć odrobinkę dorzuciłem się do kwoty, jaką potrzebujesz uzbierać.”

CO JA MU WCZORAJ POWIEDZIAŁAM? Co się wczoraj jeszcze wydarzyło, oprócz tego, że uprawialiśmy seks? Najprawdopodobniej powiedziałam mu o chorobie mamy. Ale co jeszcze? Co jeszcze?

Wstawałam z łóżka, gdy usłyszałam swoją komórkę dzwoniącą w drugim pokoju. W pierwszej chwili pomyślałam, że to Łukasz dzwoni, ale przecież nie dałam mu swojego numeru. Więc kto mógł dzwonić? Owinięta prześcieradłem, które zdarłam z łóżka mężczyzny, pobiegłam na poszukiwania telefonu. „Numer nieznany” ukazało się moim oczom. Natychmiast odebrałam.

- Halo?

- Dzień dobry. Teresa Toporny z tej strony. Czy zastałam panią Natalię?

- Przy telefonie.

- Pani Natalio, ja jestem opiekunką Pani mamy. Martwiłam się, że nie uda mi się do Pani dodzwonić, bo dzwonię już trzeci raz. Ale do rzeczy. Stan Pani mamy w nocy się pogorszył i w nocy została ona zabrana do szpitala w Gdańsku na oddział onkologii. Przyjedzie Pani?

- Jestem właśnie w Olsztynie, ale postaram być się tam jak najszybciej. – odpowiedziałam, rozłączyłam się i zaczęłam pakować to małej torby, znalezionej w szafie Łukasza, najpotrzebniejsze rzeczy.

^^^^^^^^^^^^^^^^^

- Nie wiem, czy to był dobry pomysł, żebyśmy po rozwodzie do siebie wracali. – powiedziałem, patrząc na bawiącą się na moich kolanach Amelkę.

- Chciałabym Ci przypomnieć, że unieważniliśmy, ZAZNACZAM, separację. Jesteśmy małżeństwem.

- Wiem, ale… To był bardzo zły pomysł. Tak być nie może.

- Masz kogoś?

- Tego nie powiedziałem…

- ŁUKASZU, CZY TY MASZ KOGOŚ, POMIMO TEGO, ŻE JESTEŚMY MAŁŻEŃSTWEM?! – krzyknęła Kamila. Gdyby jej wzrok mógł zabijać, byłbym martwy.

- Amelko, kochanie, idź na huśtawkę, dobrze? Tatuś zaraz do Ciebie przyjdzie. – moja córcia pobiegła się bawić, a ja zyskałem chwilę czasu na rozmowę z byłą żoną. – TO TY  CHCIAŁAŚ, ŻEBYŚMY DO SIEBIE WRÓCILI. MÓWIŁEM CI WTEDY, ŻE TO NIE JEST DOBRY POMYSŁ. UPARŁAŚ SIĘ. ZROBIŁEM TO DLA DOBRA AMELII. ALE TERAZ MUSIMY SIĘ ROZSTAĆ.

- Nie myśl, że Ci tak łatwo na to pozwolę. – wysyczała i poszła po Amelkę, aby zabrać ją do domu.

^^^^^^^^^^^^^^^^^

Siedziałam w autobusie, nie mogąc przestać myśleć o mamie. Po co ja ją zostawiałam? Mogłam z nią zostać, może wtedy dobrze by się czuła. A gdy ja przeżywałam namiętne chwile z Łukaszem, ona pewnie była odwożona do szpitala. Mój moralniak z każdą chwilą rósł coraz bardziej.
 
------------------------------------
Miało być rano, ale sztab WOŚP rządzi się swoimi prawami :)
 
Zostawiam do Waszej oceny i życzę miłych ferii :*

czwartek, 10 stycznia 2013

3. "Wiesz, czemu tu przyjechałam?"


Obudziłam się, gdy słoneczko już od paru godzin było na niebie. Zdjęłam sukienkę, w której spędziłam wczorajszy wieczór, założyłam białą bluzeczkę na cienkich ramiączkach i kolorowe krótkie spodenki i wyszłam z pokoju. Z pokoju obok dochodziło cichutkie pochrapywanie. Delikatnie otworzyłam drzwi i wsadziłam głowę do pomieszczenia. Na łóżku leżał na brzuchu półnagi, śpiący mężczyzna. Kołdra leżała skopana z boku łóżka. Na paluszkach podeszłam do Łukasza i przykryłam go kołderką. Wydał z siebie pomruk zadowolenia i spał dalej.

„No, dobra! Pora robić to śniadanie.” pomyślałam i ruszyłam w stronę kuchni. Trzeba przyznać, że Łukasz, jak na samotnego mężczyznę, miał bardzo dobrze wyposażoną lodówkę. „Może by tak jajecznicę?” nasunęło mi się, widząc ile jaj ma ten facet w kuchni. I tak, zrobiłam jajecznicę. A w podzięce za wczorajszy pocałunek, postanowiłam zanieść mu śniadanie do łóżka.

- Łukasz… - szepnęłam mu do ucha, trącając go w ramię. – Przygotowałam obiecane śniadanie… Wstawaj…

- brgnmenremtemmm… - wymamrotał w poduszkę.

- Nie chcesz pysznego śniadanka do łóżka?

- Do łóżka, mówisz? – ożywił  się Łukasz i podniósł głowę.

- Tak, do łóżka…

^^^^^^^^^^^^^^^^^

Zobaczyć jej twarz po przebudzeniu – mógłbym to widzieć każdego ranka. I te miękkie, ciepłe wargi oznajmujące, że przyniosła mi śniadanie. Czego więcej mógłbym chcieć? Chyba tylko tego, by znów móc poczuć jej słodkie usta. Dlaczego zaproponowałem jej nocleg? Bo gdy zobaczyłem ją, przebierającą się w moim salonie, chciałem ją bliżej poznać? A kiedy powiedziała, że nie ma dokąd pójść… Przecież nie można przegapić takiej okazji.

^^^^^^^^^^^^^^^^^

- Łukasz, podnieść tyłek… - powiedziałam nieroztropnie, a po chwili zobaczyłam jego cztery litery czterdzieści centymetrów nad łóżkiem. – Ej, stary, to nie jest śmieszne. Zwlekaj się z wyra, bo Ci jajka stygną.

- Co mi stygnie, przepraszam bardzo? – spytał, odwracając się na plecy.

- Jajecznicę zrobiłam. – na moją twarz weszło, dobrze znane z kwejka, „-.-”. – A myślałeś, że co?

- Myślałem… - mężczyzna usiadł na łóżku – …, że Ty tu mi jakieś, wiesz, niemoralne propozycje…

- Chciałbyś, co? – zapytałam, nachylając się tak, aby miał mój biust na wysokości oczu.

- Jasne, że chciałbym. – odpowiedział, patrząc mi w oczy. Ani przez chwilę jego wzrok nie zbiegł na mój dekolt. – Nie będę oszukiwać, podobasz mi się. A teraz dawaj te jaja.

Podałam mu tacę, na której miał talerz z jajecznicą, parę kromek chleba i herbatę. On zabrał się za jedzenie, a ja poszłam do kuchni, gdzie czekało moje śniadanie. Siedząc na wysokim krześle przy stole, pochłaniałam przygotowany posiłek, gdy nagle poczułam ciepłe ręce na swojej talii.

- Łukasz… - powiedziałam, kładąc moje dłonie na jego.

- Myślałem, że ze mną zjesz. Smutno mi tam samemu było, wiesz?

- Tak, tak. Domyślam się. – wstałam, by odnieść talerz do zmywarki. – Dobra, dziękuję za nocleg i w ogóle, ale muszę już iść. W klubie „Utopia” szukają barmanki. Jestem chętna na tą robotę.

- Ale nie masz gdzie mieszkać…

- Poradzę sobie. Zawsze sobie radziłam. – odparłam pewnym głosem.

- Natalio … - Łukasz uklęknął przede mną – Natalio… jak masz na nazwisko?

- Rajska.

- Cudownie. Natalio Rajska, zamieszkasz u mnie?

- Łukaszu… Łukaszu…

- Kadziewicz.

- Łukaszu Kadziewiczu, jaka jest Twoja oferta?

- Dwupokojowe mieszkanie z łazienką i kuchnią, każdy mieszkaniec sprząta po sobie, a dodatkowo Ty robisz śniadania i obiady. Przystajesz na taką propozycję?

- Tak. – odpowiedziałam i podniosłam mężczyznę z kolan. – A teraz lecę się ubierać i wychodzę. Chcę dostać tą robotę.

A godzinę później, po wizycie w klubie i spożywczaku, wracałam z uśmiechem na ustach do mieszkania Kadziewicza. Nasza inteligencja oczywiście powalała na łopatki, bo on wyszedł, a ja nie miałam kluczy. Usiadłam na schodach obok mieszkania numer jedenaście. Minęła godzina, półtorej, a ja siedziałam z winem w ręce. Zapukałam do sąsiadów spod „dziesiątki”. Wyjaśniłam, jaka jest sytuacja. Nie mogli mnie przyjąć, ale pożyczyli mi otwieracz, żebym sobie mogła kupiony trunek otworzyć. I otworzyłam.

Gdy Łukasz wrócił do mieszkania, byłam w połowie butelki wina. Kupiłam chyba jakieś mocne, bo ledwie trzymałam się na nogach, ale byłam świadoma tego, co robię… Przynajmniej tak mi się wydawało…

^^^^^^^^^^^^^^^^

Zobaczyłem ją, jak siedziała na schodach koło mojego mieszkania z winem w ręce. Była nim zamroczona. Ale to była moja wina, bo wyszedłem na spotkanie nie czekając na powrót Natalki. Wziąłem ją pod rękę i wprowadziłem do mieszkania, po czym zabrałem jej butelkę i zaniosłem do kuchni. Gdy wróciłem, siedziała na kanapie i patrzyła na mnie z wyczekiwaniem. Chciałem pomóc jej wstać z kanapy, a ona wpiła się w moje usta. Poczułem, jak jej ręce gładzą moje włosy. Jak językiem drażni się ze mną. Tyle, że ja nie chciałem przelecieć pijanej nastolatki! Mogłem się z nią przespać, ale pod warunkiem, że będzie tego świadoma.

- Nie jestem pijana. – powiedziała, głaskając mój policzek. – Uwierz mi, proszę. Chcę to z Tobą zrobić.

Powiecie mi, że jestem typowym facetem, ale te słowa na serio mnie przekonały. Całując się, wziąłem ją na ręce i zaniosłem do swojej sypialni. Traciliśmy po kolei ubrania, a Natalce włączyło się gadanie, bo nawijała bez przerwy.

- Wiesz, czemu tu przyjechałam? Bo potrzebuję pieniędzy. – mówiła, gdy całowałem jej nagie, rozgrzane ciało. – A właściwie moja mama ich potrzebuje. Na operację. Bo jest ciężko chora. Tata się z nią rozwiódł. Jedyne pieniądze, jakie mamy, to z pomocy społecznej. I to, co zostało z mojego stypendium. Uprawiałeś kiedyś seks za pieniądze? Bo ja nie. Ale czasem zastanawiałam się, czy to nie byłby dobry pomysł na zarobienie potrzebnej sumy. Tylko nie chcę robić tego z byle kim…

--------------------------------------
Skończyła mi się wena...

Jak dobrze, że napisałam "pierwszą część" tego opowiadania przez Święta :)

W końcu poznałyście głównego bohatera opowiadania. Mam nadzieję, że przypadnie do gustu :) (dzięki Caroline :D za "natchnienie")

Pozdrawiam i "widzimy się" w niedzielę :*

P.S. Wczoraj po raz pierwszy oglądałam "klubową" siatkówkę ;)
Może tak jak oni to grać nie będę, ale kiwkę na WFie udało się zrobić! :)

niedziela, 6 stycznia 2013

2. "Przygarnąłem dzisiaj taką sympatyczną małolatę"


- Gdzie się teraz wybierasz? – zapytał Łukasz, gdy siedzieliśmy w jego kuchni pijąc herbatkę.

- Nie wiem. Nie mam w Olsztynie ani rodziny, ani znajomych. Nie załatwiłam sobie jakiegoś noclegu wcześniej… Pewnie pójdę jakiegoś schroniska bądź motelu poszukać. Bo nie mam za wiele kasy…

Łukasz zamyślił się. W tym czasie zdążyłam dopić resztkę, która została mi na dnie kubka, umyć ten kubek i pójść do salonu, aby zabrać swoje rzeczy. Już miałam wychodzić z mieszkania, gdy poczułam na swoim ramieniu dłoń mężczyzny.

- Zostań u mnie na noc. – powiedział, patrząc na mnie z oczekiwaniem.

- Co?

- Możesz u mnie przenocować. Mieszkam sam, będzie nam raźniej. Ty będziesz mieć nocleg, a ja towarzystwo.

- Co chcesz w zamian? – spytałam podejrzliwie. Taki przystojniak przecież nie zaproponowałby mnie noclegu za darmo.

- Pomyślmy… Prześpisz się ze mną innym razem… Może zjesz ze mną kolację, a rano przygotujesz śniadanko? Pasuje Ci taki układ?

- Nie podoba mi się to: „Prześpisz się ze mną innym razem”, ale reszta może być.

- Chcesz się ze mną dziś przespać?

- Nie, dzisiaj też nie.

- Kobiety… - westchnął Łukasz i zawrócił mnie z powrotem do salonu. – To. – wskazał na drzwi po lewej – Jest mój pokój. Drugie to. – pokazał drzwi po prawej. – Jest Twój pokój. A tam gdzie nie widać, obok salonu po lewej, jakby naprzeciwko mojego pokoju jest łazienka. Teraz Natalka idzie do pokoju zostawić rzeczy, potem bierze prysznic i przebrana przychodzi na kolację. A Łukaszek idzie tę kolację robić.

Tak, jak powiedział, tak zrobiłam. Prysznic był orzeźwiający i dawał szansę na poukładanie sobie tego, co się do tej pory stało. Przyjechałam do Olsztyna. Chciałam wypić herbatę, ale wylądowała na mojej bluzce. Nieznajomy przywozi mnie do swojego mieszkania. Łukasz proponuje mi nocleg. Trochę dużo, jak dla dziewiętnastolatki. Muszę poznać Łukasza trochę bardziej. W końcu muszę wiedzieć, z kim będę spała pod jednym dachem tej nocy.

Ubrana w krótką sukienkę weszłam do salonu, gdzie Łukasz kończył nakrywać do stołu. Też się przebrał! Teraz, zamiast markowego dresu jak przedtem, miał na sobie czarną koszulę i jeansy. Wyglądał bardzo pociągająco. Zaraz, zaraz. Natka! O czym Ty myślisz! Skup się. Tak więc, wracając do Łukasza przygotowującego kolację – z kuchni pachniało pięknie. Aż ślinka ciekła na samą myśl o świetnie pachnącym jedzonku przygotowanym przez przystojnego mężczyznę. Czego można chcieć więcej do szczęścia?

- Natalia? Mogę Cię tu prosić na chwilkę? – usłyszałam z kuchni jego głos. – Wzięłabyś kieliszki do wina!

- Już idę! – odpowiedziałam i skierowałam się w stronę kuchni. Na talerzach zobaczyłam ryż z warzywami. Mmmm, pychota!

Zabrałam kieliszki oraz wino i poszłam do salonu. Łukasz rozłożył przyniesione przeze mnie kieliszki, postawił na stole winko i, jak na prawdziwego dżentelmena przystało, odsunął mi krzesło, gdy siadałam.

- Idę po naszą kolację. Poczekaj sekundkę. – wyszeptał mi do ucha i zniknął za drzwiami swojej kuchni. Po chwili był już z powrotem – tym razem z ugotowanymi przez siebie pysznościami.

Kolację zjedliśmy w milczeniu. Miałam wrażenie, że mężczyzna przez całą kolację na mnie patrzył, co ogromnie mnie peszyło. Ale od czasu do czasu zerkałam na niego. Był NAPRAWDĘ przystojny. A ten jego uśmiech… Nieziemski… I oczy… Można by w nich utonąć. I on mieszka sam? Bez żadnej kochanki, dziewczyny, narzeczonej, żony? Po posiłku pomogłam mu posprzątać, brudne naczynia włożyliśmy do zmywarki, po czym usiedliśmy razem na kanapie w salonie.

- Opowiedz mi coś o sobie. – poprosił Łukasz, patrząc na mnie.

- Jak już wiesz, mam na imię Natalia. W styczniu skończyłam dziewiętnaście lat, zdałam maturę i przyjechałam tu, aby sobie dorobić. Jak też wiesz, nie mam dachu na głową i jestem Ci bardzo wdzięczna, że mnie przyjąłeś. No dobra, a teraz Ty.

- Ok. Jestem Łukasz, mam trzydzieści trzy lata, aktualnie jestem na urlopie. I co mogę o sobie powiedzieć… Przygarnąłem dzisiaj taką sympatyczną małolatę. – zaśmiał się. – Wyobraź sobie, że jest bardzo ładna, w stosunku do mnie to liliputek, ale taki fajny liliputek. I ma przepiękne stalowe oczęta.

Zaczerwieniłam się. Z jednej strony miło było słyszeć tak pozytywną opinię na mój temat, a z drugiej… Przecież my się nie znamy! Czy on naprawdę liczy na jakiś szybki numerek? Chociaż z trzeciej strony jest niesamowicie przystojny. Przespać się z kimś takim – marzenie. Ale znowu z czwartej – on ma 33 lata! Jest ode mnie o czternaście lat starszy!

Myśli kołatały w mojej głowie. Zupełnie nie wiedziałam, co robić. Nie chcąc ryzykować czymś dalej postanowiłam pójść do pokoju i położyć się spać. W końcu to był bardzo długi dzień. I tyle się wydarzyło…

- Bardzo dziękuję za kolację. – powiedziałam, podnosząc się z kanapy. – I za miły wieczór, oczywiście, jednak chyba pora iść spać. Naprawdę wiele się dziś wydarzyło.

Łukasz także wstał i odprowadził mnie do pokoju. Już miałam wchodzić do środka, gdy mężczyzna chwycił mnie za dłoń. Odwróciłam się, a on zamknął przed chwilą otwarte drzwi.

- Dobranoc. – wyszeptał, zbliżając się na taką odległość, że oparłam się o drzwi. – I dziękuję.

- Dobranoc. – odpowiedziałam, a on nachylił się i delikatnie musnął ustami moje wargi.

Oddałam pocałunek. Poczułam, jak jego prawa ręka obejmuje moją talię. W odpowiedzi na to, objęłam jego szyję swoją wolną ręką. Całowaliśmy się do czasu, aż podniósł mnie, aby mieć moją twarz na wysokości swojej. Przerwałam pocałunki.

- Wybacz… Nie powinniśmy… - powiedziałam, spuszczając wzrok. Było mi głupio, ale dotyk jego ust sprawiał mi ogromną przyjemność.

- To moja wina. – uśmiechnął się i postawił mnie na ziemi. – Jeszcze raz dobranoc. I pamiętaj o przygotowaniu śniadania!

- Będę pamiętać. – odpowiedziałam i weszłam do pomieszczenia. Położyłam się na łóżku i szybko zmorzył mnie sen.

-----------------------------------------
Dobra, obiecałam, że się wytłumaczę, więc się wytłumaczę.

Dlaczego to opowiadanie prawdopodobnie nie spełni Waszych oczekiwań?

Otóż opowiadanie rozmija się z odgórnym założeniem. Gdy zaczynałam na początku grudnia pisać PIERWSZĄ WERSJĘ była ona ok z planem. Nagle, w Wigilię, stwierdziłam, że jest bez sensu i zaczęłam pisać to, co teraz czytacie. Wybaczcie mi.

Ostatnio chyba wspominałam, że mam już całe opowiadanie napisane i myślę nad drugą serią. Po dokładnych przemyśleniach zmieniłam zdanie i wydłużę odrobinkę tą historię, bo kończy się, że tak powiem, urywkiem i wiele wątków pozostaje niewyjaśnionych.

Pozdrawiam i życzę udanego ostatniego tygodnia przed feriami :*