- Kadziewicz, zimno mi. – wyjęczałam i zwlekłam się
z łóżka. – Jesteś bez serca.
- Ja jestem bez serca? To Ty wyrzuciłaś mnie z
mojego wyra. – zaśmiał się. – Spałem na kanapie w salonie. Czego się boisz,
mała?
- Spałeś w salonie? – zmartwiłam się. Myślałam, że
pójdzie spać do mojego łóżka.
- A gdzie miałem spać? Powiedz mi, czego się tak
bardzo boisz, że mnie wyrzuciłaś w nocy?
- Boję się, że mnie zostawisz. – powiedziałam i
usiadłam z powrotem na łóżku.
- Jak mógłbym Cię zostawić, co? – spytał z
uśmiechem i objął mnie ramieniem. – Oj Miśku, z Ciebie to jest Misiek o bardzo
małym rozumku, skoro mnie o to podejrzewałaś. Jestem wprost zachwycony, wiesz?
Jestem zachwycony, że będę ojcem i jestem podwójnie zachwycony, że to Ty
będziesz matką mojego dziecka. Kocham Cię, Natka.
Przytuliłam się mocno do mojego chłopaka (kurcze,
jak dziwnie brzmi to stwierdzenie w stosunku do osoby starszej o czternaście
lat), a potem wstałam i ruszyłam w stronę szafy.
- Co tak siedzisz, Łukaszku? Musimy się zbierać! –
powiedziałam i zabrałam się za wybieranie jakiegoś stosownego wdzianka na
dzisiaj.
Mój wzrok padł na krótką, letnią sukienkę. W sam
raz na wizytę do ginekologa, a potem u rodziców Łukasza. Jest elegancka, ale
jednocześnie bardzo kobieca i taka… W sam raz. Pozatym, jest to prawdopodobnie
ostatnia okazja w ciągu najbliższego roku, aby ją włożyć. Bo już niedługo nie
będę się w swoje dotychczasowe rzeczy mieścić.
Nie wiem, jakim cudem mój przecudowny chłopak to
załatwił, ale pani ginekolog nie dość, że przyjęła nas dzisiaj, to jeszcze poza
kolejką. Sama wizyta, jak to wizyta, ale
usłyszeć, że jest się na 100% w ciąży i zobaczyć radość oraz łzy szczęścia
w oczach przyszłego taty – bezcenne.
Pełni szczęścia i radości ruszyliśmy, w nie tak
daleką drogę, do domu państwa Kadziewiczów. Nie ukrywajmy, byłam stremowana. I
to bardzo. Jechałam do ludzi, którzy będą dziadkami mojego dziecka. Chciałam
zrobić dobrze wrażenie. Jako dziewczyna Łukaszka i matka ich wnuka. Kadziu
chyba wyczuł, że coś jest nie tak, bo zanim weszliśmy na posesję jego rodziców,
złapał mnie za rękę i spojrzał głęboko w oczy.
- Martwisz się? – zapytał z taką czułością, że
miałam ochotę rzucić mu się w ramiona i już nigdy go nie puścić. – Przecież
wszystko będzie dobrze. Jesteś niesamowitą, młodą kobietą i nie ma takiej
możliwości, żeby ktoś Cię nie polubił. Gwarantuję.
- Dziękuję. Kocham Cię. – powiedziałam, pocałowałam
mężczyznę delikatnie w policzek (on do tego całusa, oczywiście, musiał się
nachylić) i weszłam do ogrodu.
W tej samej chwili z domu wyszła pani
Kadziewiczowa. Wycałowała mnie, wyściskała i zaprosiła do środka. Dom był
urządzony w bardzo staroświeckim, ale pełnym uroku stylu. Można powiedzieć, że
był jak wyrwany z innej epoki. W przeciwieństwie do rodziców Łukasza. Byli oni
miłymi, już starszymi ludźmi, ale pełnymi młodzieńczej werwy i zapału. Zupełnie
jak moja matka. Czasem wydawało mi się, że im bardziej chce się żyć niż nam.
Po zjedzonym obiedzie, Łukasz wziął mnie za rękę i
wstał. A ja wiedziałam, co ważnego chce przekazać swoim rodzicom.
- Mamo, tato. Mamy z Natalką dla Was ważną
wiadomość. – zerknął kątem oka na mnie i uśmiechnął się.
- Jestem w ciąży. – powiedziałam i poczułam, jak na
moje policzki intensywnie się czerwienią. – Dowiedzieliśmy się dziś rano.
Nie minęło pół minuty, jak skończyłam mówić, a mama
Łukasza już była przy mnie.
- Kochani, gratuluję. – uśmiechnęła się i znowu
wylądowałam w jej objęciach.
Ojciec Kadzia był bardziej powściągliwy w
uczuciach. Owszem, pogratulował, ale nic więcej nie powiedział. Gdy zasiedliśmy
do stołu, pani Kadziewicz znowu zabrała głos.
- Łukaszku, a co z Amelką? Mówiliście jej już, że
będzie miała rodzeństwo?
Popatrzyłam gniewnie na Kadziewicza. Jakiej Amelce
do jasnej ciasnej? Czy ja o czymś nie wiem? Już miałam coś powiedzieć, gdy
zadzwonił mój telefon. Na wyświetlaczu: „Mama”.
^^^^^^^^^^^^^^^^
- Przepraszam na chwilkę. To mama. – powiedziała
moja ukochana i oddaliła się od stołu, przy którym siedzieliśmy z rodzicami.
- Łukasz, czy Ty powiedziałeś jej o Amelce? –
spytała mama, patrząc na mnie podejrzliwie. – Albo o Twoim, trwającym przypominam,
małżeństwie z Kamilą?
- A co chciałabyś usłyszeć?
- Matka chciałaby usłyszeć, że Twoja sytuacja jest
rozwiązana. – wtrącił się, dotychczas milczący, ojciec.
„Twoja sytuacja jest rozwiązana.” Aleś się wkopał
Kadziewicz. Pamiętasz, co powiedziałeś Natalce pierwszego dnia? Że nie lubisz
nierozwiązanych sytuacji, idioto! Przecież ona Ci tego nie wybaczy. To nic, że
chcesz być z nią. Ona… Złamiesz jej serce…
- Łukaszku – mama usiadła obok mnie i wzięła moją
dłoń w swoje spracowane ręce. – Natalka jest naprawdę sympatyczną dziewczyną.
Wiesz o tym. Nie zrań jej, bo drugiej takiej nie znajdziesz. Jeśli chcesz, aby
wszystko Wam się ułożyło musisz z nią dziś wieczorem porozmawiać, powiedzieć,
jak wygląda sytuacja. I OBIECAĆ, że ją naprostujesz. Plus obiecać jej, po raz
kolejny zapewne, że nigdy jej nie opuścisz. Chyba, że nie chcesz z nią być. Też
powiedz jej o tym, jak najszybciej. Nie będę Was tu zatrzymywać. Powinniście
wracać do Olsztyna i porozmawiać. Wtedy znowu się spotkamy. Na razie, nie daj
Natalii odejść. I to z własnej głupoty…
------------------------------------
Jutro wracam!
Hej ;) Wpadłam tu przypadkiem, przeczytałam wszystkie rozdziały i podoba mi się ;P Zresztą,chyba każde opowiadanie z Kadziewiczem w roli głownej ma to coś ;) Jego związek z Natalią jest słodki, a jednocześnie hmmm...tajemniczy? Ale jestem jak najbardziej na "tak". Jestem bardzo ciekawa jak Łukasz wybrnie, i czy Natalia mu uwierzy, także jeżeli możesz poinformuj mnie na moim blogu: http://lekcja-milosci-fc.blogspot.com/ . Z góry dzięki ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :D
Taki Łukasz to miód na moje serce. *.* Boże, czy są gdzieś na świecie jeszcze tacy faceci? Bo jeśli tak, to ja poproszę jednego! *-*
OdpowiedzUsuńKadziu musi powiedzieć o Kamili i Amelce, zanim Natalia dowie się od kogoś innego. Wtedy dopiero będzie boleć.
Łukasz, jak złamiesz jej serducho to ręka, noga mózg na ścianie! Nie wybaczę.
OdpowiedzUsuńAle oby z mamą Natki nic się nie stało...