czwartek, 31 stycznia 2013

9. "Bo dzidzi jest niewygodnie?"


Amelka już spała na łóżku Kadzia, gdy mężczyzna przysiadł się do mnie i położył przede mną malinową herbatę. Objął mnie ramieniem i wtulił twarz w moje włosy.

- Jutro mam wizytę w szpitalu. – powiedziałam, odsuwając się od Łukasza, aby na niego popatrzeć. – Będę oddawać szpik dla mamy.

- Co? Nie pozwolę na to. Przecież jesteś w ciąży.

- Ale muszę. Muszę pomóc mamie, zrozum. – pocałowałam go w usta. – Ona jest teraz najważniejsza.

- Kochanie, uwielbiam Twoją mamę, świetna z niej babka. Ale teraz najważniejsze jest nasze dziecko. Pozatym, kobietom w ciąży NIE WOLNO oddawać szpiku.

- Ale mama…

- Natka. – przerwał mi Łukasz. – Ty jutro zostajesz z moją córeczką TUTAJ, a ja jadę do Gdańska oddać szpik. Zgoda?

- Nie zgoda. – naburmuszyłam się. – Ja chcę być przy Tobie wtedy.

- Wiem, kochanie, ale musimy coś zrobić z Amelką. – powiedział, całując mnie w usta. – Zostaniesz… tu…

- Łukasz… Przes… Tań… Amelka… Jest obok… W pokoju…

- I co…

- Zawsze, jak jest u Ciebie, to z nią śpisz, co? – odsunęłam się od mojego chłopaka.

- Tak…

- To idź do niej. – uśmiechnęłam się i pogłaskałam go po policzku.

- A co z Tobą?

- Tą jedną noc bez Ciebie wytrzymam. – pocałowałam go w policzek i wstałam z kanapy. – Ale liczę na coś przyjemnego po Twoim powrocie z Gdańska.

- Jak wrócę, to obiecuję Ci, że tej nocy nie zapomnisz. Ale wrócę za dwa dni.

- Poradzimy sobie. – powiedziałam, wzięłam herbatę ze stolika i poszłam do „mojego” pokoju.

^^^^^^^^^^^^^^^^

Pocałowałem Amelkę w policzek, wytłumaczyłem jej, że przez dwa dni zostanie z Natalią i poszedłem do pokoju dziewczyny, aby się z nią pożegnać. Pocałowała mnie i był to chyba najczulszy pocałunek, jakiego kiedykolwiek doświadczyłem. Ciężko mi było je zostawiać, ale pani Gosia na mnie liczyła. I Natalka też. Nie mogłem ich zawieść.

^^^^^^^^^^^^^^^^

- Natalka… Natalka… - usłyszałam obok siebie cichy głos dziewczynki. – Natalka, śpisz?

Otworzyłam oczy. Obok mnie na łóżku leżała Amelia i wpatrywała się we mnie wielkimi oczkami. Potem wpakowała mi się pod kołdrę i mocno do mnie przytuliła.

- Amelcia, spokojnie. – zaśmiałam się. – Nie ściskaj mnie tak mocno, bo…

- Bo dzidzi jest niewygodnie? – zapytała blondyneczka i spojrzała na mnie badawczo.

- Dzidzi? – zdziwiona podniosłam się i popatrzyłam na córkę Kadziewicza. Czyżby Łukasz powiedział jej, że spodziewam się dziecka i mała będzie mieć siostrzyczkę albo braciszka?

- Wczoraj, jak poszłaś spać, to tatuś powiedział mi, że będę mieć rodzeństwo. I Ty będziesz jego mamusią. I ja bardzo się z tego cieszę. – młoda pocałowała mnie w policzek. – Tylko nie rób tego, co moja mama i nie rozstawaj się z tatusiem. Opowiem Ci, jak wyglądało rozstanie mamusi i tatusia, ale pod warunkiem, że zrobisz mi śniadanie.

- Zrobię Ci śniadanie pod warunkiem, że pójdziesz ze mną po śniadaniu na spacer. – powiedziałam z uśmiechem i wstałam z łóżka.

Robiąc zapiekanki dla siebie i Amelki, stwierdziłam, że Kadziewicz ma bardzo rezolutną córeczkę. I niezwykle dojrzałą, jak na 6-latkę. Bardzo cieszy mnie to, że dziewczynka mnie zaakceptowała jako mamę dziecka, które będę miała z jej ojcem.

Po pysznym śniadaniu wyszłyśmy z Kadziewiczową Junior na spacer. Gdy tylko weszłyśmy do parku dziewczynka zaczęła opowiadać mi historię rozstania rodziców.

- Bo wiesz, Natalka, oni byli w separacji długi czas. Mieszkali razem, ale ciągle się kłócili. Jakieś dwa lata temu zaczęło się im poprawiać i odwołali sobie tą separację. Zamieszkali razem, ale na krótko, bo mamusia robiła tatusiowi wyrzuty, że go ciągle nie ma. I po Nowym Roku tatuś się od nas wyprowadził. Do swojego mieszkania się wyprowadził. Zawsze, jak do nas przyjeżdżał to się z mamusią kłócili. Aż do lipca. W lipcu był u nas może ze dwa razy i przy mnie się nie kłócili. No, a wczoraj poznał mnie z … - wywód Amelki przerwał dźwięk telefonu. O dziwo, nie mojego. Dziewczynka włożyła rączkę do kieszeni kurtki i wyjęła z niej jakąś starą komórkę. – O! Mama dzwoni! Mogę odebrać?

- Jasne, że możesz. Przecież mamusia dzwoni. – uśmiechnęłam się i sięgnęłam do torebki, aby napisać SMSa do Kadzia.

- Cześć mamo. … . Jestem na spacerku. … . Nie, taty nie ma. … . Jak to z kim? Z Natalką, koleżanką tatusia. Wiesz, że będę mieć rodzeństwo? … . Też Cię kocham, mamusiu. Papa.

------------------------------------
Niewiele brakowało, a zapomniałabym o dodaniu rozdziału.

Jednocześnie uprzejmie informuję, że do końca "pierwszej części" tego opowiadania pozostały dwa rozdziały. Potem zrobimy sobie krótką przerwę od Natalii i Łukasza, a gdy będę w stanie coś napisać (bo na to opowiadanie mam straszny zastój weny) to do naszej uroczej pary wrócimy. Ostrzegam, że druga część nie będzie tak słodka i sielankowa jak tutaj ;)

Pozdrawiam serdecznie i życzę miłych ferii tym, którzy je mają :) Mnie już, niestety, one minęły, ale też będę mieć conajmniej dwa tygodnie wolnego od poniedziałku ;)

Miłego czytania :*

niedziela, 27 stycznia 2013

8. "Pobawisz się ze mną?"


W drodze powrotnej opowiedziałem Natalii wszystko. O Kamili i unieważnionej separacji. O ukochanej Amelii. Była wściekła, powiedziała mi, co myśli na temat mojego zachowania. Należało mi się. Powinienem jej powiedzieć o tym od razu, gdy zaczęło nam się układać. Mój błąd. Mam nadzieję, że mi wybaczy. Bo ona i nasze dziecko jest teraz całym moim światem.

^^^^^^^^^^^^^^^^

Zabolało mnie, że Łukasz tyle przede mną ukrywał. Ale z drugiej strony znamy się bardzo krótko. Pewnie, gdyby nie dziecko, poczekałby i powiedział w bardziej dogodnym momencie. Nie mogę go winić za błędy. Chce je naprawić – to najważniejsze.

- Kochanie… - mężczyzna położył dłoń na mojej. – Wiem, że może być to dla Ciebie ciężkie, ale chciałbym, żebyś pojechała ze mną do Kamili. Nawet dzisiaj. Poznasz moją pierwszą córcię. Dobrze?

- Bardzo się cieszę, że ją poznam. Nasze dziecko będzie miało rodzeństwo. – uśmiechnęłam się i wyjrzałam przez okno. Mignęła tablica „Olsztyn”. Wiecie, co wtedy pomyślałam? Dom. Teraz tu będzie mój dom. Z Łukaszem i naszym dzieckiem.

Zamiast wrócić do mieszkania, od razu pojechaliśmy do domu Kamili i Amelki. Mieszkały z jej rodzicami. Bałam się tego spotkania jeszcze bardziej niż wizyty u Kadziewiczów. Przecież tu mieszka JEGO ŻONA! Natalia, w co Ty się pakujesz?

Wysiadłam z auta. Łukasz objął mnie mocno w talii i przytuleni weszliśmy na teren posesji Kamili. Przed domem bawiła się mała (a może już nie tak mała?) dziewczynka. Zareagowała na trzask zamykanej furtki i odwróciła główkę w naszą stronę.

- TATA! – krzyknęła radośnie mała blondyneczka, przybiegła do Kadzia i mocno się do niego przytuliła.

- Cześć Skarbie. – mężczyzna puścił mnie i wziął córeczkę na ręce. Wyglądał z nią tak rozczulająco, że pomyślałam o naszym, jeszcze nienarodzonym szkrabie. Będzie mu dobrze z takim ojcem. – Grzeczna byłaś? Nie robiłaś mamie problemów?

- Ja zawsze jestem grzeczna. – odparła rezolutnie dziewczynka, po czym wyciągnęła rączkę w moją stronę. – A ta pani to kto to jest?

^^^^^^^^^^^^^^^^^

- To jest Natalia, moja przyjaciółka. – odpowiedziałem córeczce, całując ją w czółko. Mój skarb.

- Pobawisz się ze mną? – zapytała dziewczynka, szamotając się, abym postawił ją na ziemi. Natka popatrzyła na mnie pytająco.

- Idźcie, jasne. – powiedziałem dwóm miłościom mego życia. Gdy dziewczyny poszły do ogrodu się bawić, ja skierowałem się do domu, gdzie liczyłem zastać Kamilę.

I nie przeliczyłem się. Siedziała przy kuchennym stole i naprawiała jedną z sukienek Amelki. Przyjrzałem jej się i przypomniałem sobie początkowe lata mojego małżeństwa. Byliśmy naprawdę szczęśliwi. Dopiero potem coś zaczęło się psuć. I ustaliliśmy separację.

- Cześć Łukaszku. – z zamyślenia wyrwał mnie głos byłej żony. – Przyjechałeś po Amelkę?

- Po Amelkę? – spytałem zdziwiony. Nie mogłem sobie nic przypomnieć na temat przyjeżdżania po córkę.

- No tak, już dawno temu obiecałeś zabrać ją do siebie na parę dni. Mówiłam Ci, że wyjeżdżam z rodzicami do sanatorium i musisz zaopiekować się Amelią.

- Zapomniałem… Ale ok, wezmę ją ze sobą.

- Amelka bawi się na… - Kamila wyjrzała za okno i zobaczyła moją dziewczynę bawiącą się z naszą córką. – Co ta dziwka robi z naszym dzieckiem?! ŁUKASZ, JAK ŚMIESZ PRZYWOZIĆ TU TĄ ZDZIRĘ I POZWALAĆ SIĘ Z NIĄ BAWIĆ NASZEMU DZIECKU!

- Uspokój się. – powiedziałem spokojnie i usiadłem przy stole. – Po pierwsze, nie obrażaj Natalki, jesteśmy parą, więc trochę szacunku dla jej osoby. Po drugie, jak jeszcze raz ją tak nazwiesz, to nie ręczę za siebie. Po trzecie, chciałem Ci się pochwalić, że Amelcia będzie miała rodzeństwo.

- Nie chcę widzieć tej suki ani jej dziecka w pobliżu mojej córki.

- Kama, te dzieci są także moje. OBA.

- Wynocha! Wynocha mi stąd, Kadziewicz! Żebym ja Cię tu nie widziała! Tym bardziej z nią! A po Amelkę przyjadę sama. Wracamy za tydzień. Tu masz jej rzeczy. – powiedziała kobieta, po czym wręczyła mi do ręki torbę. – Do widzenia.

- Cześć. – już miałem wychodzić, gdy nagle nasunęła mi się jeszcze jedna rzecz, którą chciałem jej powiedzieć. – A! Kama! Składam pozew rozwodowy.

- A rób, co chcesz *****. - nie będę przytaczał tego, co powiedziała, ale chodziło jej o niecenzuralną wersję nazwy męskiego narządu płciowego.

Wyszedłem na zewnątrz. Moje dziewczyny bawiły się w najlepsze, ale zabawę trzeba było przerwać.

- Dziewczęta, zapraszam do samochodu! – krzyknąłem, pakując torbę córki do bagażnika. – Jedziemy do domu.


-------------------------------------
Zrobiłam paskudę z byłej żony Kadziewicza.

Ale tylko dla potrzeb opowiadania ;)

Pozdrawiam :*

czwartek, 24 stycznia 2013

7. "Złamiesz jej serce..."

- Natalka… - usłyszałam nad swoją głową ciepły głos Łukasza. – Natalcia, wstawaj… Musimy się zbierać, kochanie, jeśli chcemy zdążyć jeszcze dziś do ginekologa… - gdy po chwili mężczyzna zorientował się, że nie zamierzam wstawać, zerwał ze mnie kołdrę. -  O nie, mała! Tak się nie bawimy!
- Kadziewicz, zimno mi. – wyjęczałam i zwlekłam się z łóżka. – Jesteś bez serca.
- Ja jestem bez serca? To Ty wyrzuciłaś mnie z mojego wyra. – zaśmiał się. – Spałem na kanapie w salonie. Czego się boisz, mała?
- Spałeś w salonie? – zmartwiłam się. Myślałam, że pójdzie spać do mojego łóżka.
- A gdzie miałem spać? Powiedz mi, czego się tak bardzo boisz, że mnie wyrzuciłaś w nocy?
- Boję się, że mnie zostawisz. – powiedziałam i usiadłam z powrotem na łóżku.
- Jak mógłbym Cię zostawić, co? – spytał z uśmiechem i objął mnie ramieniem. – Oj Miśku, z Ciebie to jest Misiek o bardzo małym rozumku, skoro mnie o to podejrzewałaś. Jestem wprost zachwycony, wiesz? Jestem zachwycony, że będę ojcem i jestem podwójnie zachwycony, że to Ty będziesz matką mojego dziecka. Kocham Cię, Natka.
Przytuliłam się mocno do mojego chłopaka (kurcze, jak dziwnie brzmi to stwierdzenie w stosunku do osoby starszej o czternaście lat), a potem wstałam i ruszyłam w stronę szafy.
- Co tak siedzisz, Łukaszku? Musimy się zbierać! – powiedziałam i zabrałam się za wybieranie jakiegoś stosownego wdzianka na dzisiaj.
Mój wzrok padł na krótką, letnią sukienkę. W sam raz na wizytę do ginekologa, a potem u rodziców Łukasza. Jest elegancka, ale jednocześnie bardzo kobieca i taka… W sam raz. Pozatym, jest to prawdopodobnie ostatnia okazja w ciągu najbliższego roku, aby ją włożyć. Bo już niedługo nie będę się w swoje dotychczasowe rzeczy mieścić.
Nie wiem, jakim cudem mój przecudowny chłopak to załatwił, ale pani ginekolog nie dość, że przyjęła nas dzisiaj, to jeszcze poza kolejką. Sama wizyta, jak to  wizyta, ale usłyszeć, że jest się na 100% w ciąży i zobaczyć radość oraz łzy szczęścia w oczach przyszłego taty – bezcenne.
Pełni szczęścia i radości ruszyliśmy, w nie tak daleką drogę, do domu państwa Kadziewiczów. Nie ukrywajmy, byłam stremowana. I to bardzo. Jechałam do ludzi, którzy będą dziadkami mojego dziecka. Chciałam zrobić dobrze wrażenie. Jako dziewczyna Łukaszka i matka ich wnuka. Kadziu chyba wyczuł, że coś jest nie tak, bo zanim weszliśmy na posesję jego rodziców, złapał mnie za rękę i spojrzał głęboko w oczy.
- Martwisz się? – zapytał z taką czułością, że miałam ochotę rzucić mu się w ramiona i już nigdy go nie puścić. – Przecież wszystko będzie dobrze. Jesteś niesamowitą, młodą kobietą i nie ma takiej możliwości, żeby ktoś Cię nie polubił. Gwarantuję.
- Dziękuję. Kocham Cię. – powiedziałam, pocałowałam mężczyznę delikatnie w policzek (on do tego całusa, oczywiście, musiał się nachylić) i weszłam do ogrodu.
W tej samej chwili z domu wyszła pani Kadziewiczowa. Wycałowała mnie, wyściskała i zaprosiła do środka. Dom był urządzony w bardzo staroświeckim, ale pełnym uroku stylu. Można powiedzieć, że był jak wyrwany z innej epoki. W przeciwieństwie do rodziców Łukasza. Byli oni miłymi, już starszymi ludźmi, ale pełnymi młodzieńczej werwy i zapału. Zupełnie jak moja matka. Czasem wydawało mi się, że im bardziej chce się żyć niż nam.
Po zjedzonym obiedzie, Łukasz wziął mnie za rękę i wstał. A ja wiedziałam, co ważnego chce przekazać swoim rodzicom.
- Mamo, tato. Mamy z Natalką dla Was ważną wiadomość. – zerknął kątem oka na mnie i uśmiechnął się.
- Jestem w ciąży. – powiedziałam i poczułam, jak na moje policzki intensywnie się czerwienią. – Dowiedzieliśmy się dziś rano.
Nie minęło pół minuty, jak skończyłam mówić, a mama Łukasza już była przy mnie.
- Kochani, gratuluję. – uśmiechnęła się i znowu wylądowałam w jej objęciach.
Ojciec Kadzia był bardziej powściągliwy w uczuciach. Owszem, pogratulował, ale nic więcej nie powiedział. Gdy zasiedliśmy do stołu, pani Kadziewicz znowu zabrała głos.
- Łukaszku, a co z Amelką? Mówiliście jej już, że będzie miała rodzeństwo?
Popatrzyłam gniewnie na Kadziewicza. Jakiej Amelce do jasnej ciasnej? Czy ja o czymś nie wiem? Już miałam coś powiedzieć, gdy zadzwonił mój telefon. Na wyświetlaczu: „Mama”.
^^^^^^^^^^^^^^^^
- Przepraszam na chwilkę. To mama. – powiedziała moja ukochana i oddaliła się od stołu, przy którym siedzieliśmy z rodzicami.
- Łukasz, czy Ty powiedziałeś jej o Amelce? – spytała mama, patrząc na mnie podejrzliwie. – Albo o Twoim, trwającym przypominam, małżeństwie z Kamilą?
- A co chciałabyś usłyszeć?
- Matka chciałaby usłyszeć, że Twoja sytuacja jest rozwiązana. – wtrącił się, dotychczas milczący, ojciec.
„Twoja sytuacja jest rozwiązana.” Aleś się wkopał Kadziewicz. Pamiętasz, co powiedziałeś Natalce pierwszego dnia? Że nie lubisz nierozwiązanych sytuacji, idioto! Przecież ona Ci tego nie wybaczy. To nic, że chcesz być z nią. Ona… Złamiesz jej serce…
- Łukaszku – mama usiadła obok mnie i wzięła moją dłoń w swoje spracowane ręce. – Natalka jest naprawdę sympatyczną dziewczyną. Wiesz o tym. Nie zrań jej, bo drugiej takiej nie znajdziesz. Jeśli chcesz, aby wszystko Wam się ułożyło musisz z nią dziś wieczorem porozmawiać, powiedzieć, jak wygląda sytuacja. I OBIECAĆ, że ją naprostujesz. Plus obiecać jej, po raz kolejny zapewne, że nigdy jej nie opuścisz. Chyba, że nie chcesz z nią być. Też powiedz jej o tym, jak najszybciej. Nie będę Was tu zatrzymywać. Powinniście wracać do Olsztyna i porozmawiać. Wtedy znowu się spotkamy. Na razie, nie daj Natalii odejść. I to z własnej głupoty…
 
------------------------------------
Jutro wracam!

niedziela, 20 stycznia 2013

6. "Ja chyba jestem w ciąży..."

- Jedźcie bezpiecznie, dzieci. – powiedziała moja mama, gdy zbieraliśmy się do wyjazdu. – Dbaj o nią, Łukaszku.

- Oczywiście, pani Gosiu. – odpowiedział mężczyzna, całując ją w policzek. – Niech się pani nie martwi.

- Natuś, słoneczko moje. Ty też o niego dbaj.

- Dobrze mamuś. Dzwoń do nas, dobrze?

- Ok, to zmykajcie. Widzimy się za miesiąc?

- Jasne. – odpowiedzieliśmy razem i wyszliśmy ze szpitalnego pomieszczenia.

Szliśmy, trzymając się za ręce, do samochodu Kadziewicza, który stał na szpitalnym parkingu [oczywiście samochód, nie Kadziewicz. Ten szedł obok mnie ;) ]. Jak mi było z nim dobrze. Był troskliwym, czułym mężczyzną. A czegóż więcej może pragnąć kobieta?

Po powrocie do Olsztyna, poza czasem, kiedy byłam w pracy lub rozmawiałam przez telefon z mamą, każdą wolną chwilę spędzałam z Kadziem. Chodziliśmy do kina, teatru, na basen, bądź zostawaliśmy w mieszkaniu i cieszyliśmy się sobą. Można powiedzieć, że zostaliśmy parą. Tylko taką nieco zmodyfikowaną, bo płacił mi za seks. A ten uprawialiśmy każdego dnia. No cóż, oboje byliśmy odrobinkę niewyżyci. Ale w najbliższym czasie miało się wszystko zmienić.

Po jednym z naszych upojnych wieczorów, Łukasz przytulił mnie mocno do siebie i zapytał:

- Natuś, moja piękna, pojedziesz ze mną jutro do rodziców?

- Ale ja jutro nie pracuję.

- Właśnie, dlatego chcę jutro jechać. Masz inne plany?

- Chciałam iść coś załatwić, ale jeżeli jedziemy do Twoich rodziców, to zrobię to w innym terminie.

- Nieważne. – powiedziałam, całując usta mężczyzny.

- Wszystko w porządku? – zapytał z troską, odgarniając mi niesforny kosmyk włosów za ucho.

- Nic się nie dzieje. Nie martw się.

- Powiedz mi, o co chodzi…

- Ale… Jest mi głupio.

- Kochanie… - powiedział, całując mnie we włosy. – powiedz, co się dzieje…

- Łukasz, ja… Ja chyba jestem w ciąży… - wyszeptałam i rozpłakałam się.

A Kadziewicz, zamiast mnie przytulić, wstał z łóżka, ubrał się i wyszedł! Jak on mógł?! Przecież ja mam dopiero dziewiętnaście lat, nie mogę jeszcze mieć dziecka! Co ze studiami? Co z dalszym życiem? Przecież ja za miesiąc wracam do domu, do matki, której będę pomagać! Ale to też moja wina. Mogłam pomyśleć o jakimś zabezpieczeniu. Mam za swoje.

Po około dwudziestu minutach łkania w poduszkę do mieszkania wrócił Łukasz. Pocałował mnie we włosy, po czym usiadł na łóżku obok mnie.

- Natalka… - szepnął mi do ucha. – Podźwignij piękne ciałko z mojego miękkiego wyrka i wstań, ok? Chyba domyśliłem się, co chciałaś jutro załatwić, więc coś Ci kupiłem. Może to nie jest wymarzony prezent, ale myślę, że z chęcią skorzystasz.

Podniosłam głową i popatrzyłam zapuchniętymi oczami na mojego chłopaka. Szeroko się uśmiechał, a w ręce trzymał dwa testy ciążowe. Zaraz, zaraz… Facet, który się domyślił, o co chodzi płci przeciwnej? Co z nim jest nie tak? Chociaż, w sumie to urocze. Domyślił się! <3

Wstałam z łóżka, wzięłam z ręki Łukasza jeden test i poszłam do łazienki. Zrobiłam, co miałam zrobić (chyba wiecie, co mam na myśli) i krzyknęłam mężczyźnie, żeby powiedział mi, gdy minie pięć minut. A on stwierdził, że chce to zobaczyć razem ze mną i siłą wyciągnął mnie z toalety, po czym wziął test do jednej ręki, a drugą przytulił mnie do siebie.

- Minęło pięć minutek. – powiedział, całując mój nos. – Patrzymy.

- Nie jestem gotowa.

- Z takim nastawieniem nigdy nie będziesz. – położył test na swojej ręce tak, abyśmy mogli oboje zobaczyć, jaki jest wynik.

Naszym oczom ukazały się dwie, grube, czerwone kreski…

czwartek, 17 stycznia 2013

5. "Jak mnie tu znalazłeś?"

Wróciłem do mieszkania wcześniej niż planowałem. Przyznam się, że czekałem na jakiegoś powitalnego buziaka od Natki, ale w domu nikogo nie było. Rozejrzałem się po mieszkaniu. Było wszystko, za wyjątkiem mojej torby sportowej, kluczy i pieniędzy, które zostawiłem dziewczynie. W jej pokoju był ogromny bałagan. Widać było, że gdzieś się szybko pakowała. Porządkując pokój, w którym u mnie mieszkała, natknąłem się na jej telefon leżący na podłodze. Wszedłem w ostatnie połączenia. Numer nieznany – połączenie przychodzące – 10:35. Półtorej godziny temu. To prawdopodobnie dlatego wyjechała. Tylko gdzie? Może dzwoniąc pod ten numer czegoś się dowiem? Postanowiłem spróbować.

- Jak dobrze, że Pani dzwoni, pani Rajska. Gdzie pani jest?

- Natalia zapomniała telefonu. Wie Pani może, gdzie ona mogła pojechać?

- A mogę wiedzieć z kim rozmawiam?

- Mam na imię Łukasz. Ja… jestem narzeczonym Natalii Rajskiej.

- Pani Natalia ma narzeczonego? Pierwsze słyszę. W każdym razie, pana przyszła teściowa trafiła do szpitala w Gdańska. Pani Rajska panu nie powiedziała?

- Wyszedłem rano i dopiero wróciłem do naszego mieszkania. Bardzo dziękuję za informację. Już jadę do Gdańska.

^^^^^^^^^^^^^^^^

- Mamo? Jak się czujesz?

- Natalka? Co Ty tu robisz?

- Teresa dzwoniła, że trafiłaś do szpitala. Więc przyjechałam.

- A miałaś za co?

- Tak, nie martw się. Jak zdrowie?

- Lekarz mówi, że czeka mnie przeszczep.

- Masz dawcę?

- Podobno ktoś jest… - powiedziała, odwracając się tak, że nie mogłam zobaczyć jej twarzy.

- Zaraz wrócę, dobrze? – powiedziałam i wyszłam z pokoju, w którym leżała moja rodzicielka.

Swoje kroki skierowałam w stronę gabinetu lekarza, który od lat opiekował się moją mamą. Na szczęście udało mi się go złapać na korytarzu.

- Panie doktorze, nazywam się…

- Natalka – przerwał mi lekarz. – Teraz raczej już pani Natalia.

- Tak. – uśmiechnęłam się. – Miło, że mnie pan doktor pamięta. Chciałam zapytać, o jakim przeszczepie mówiła moja mama?

- Wie Pani… Mama jest osobą, która ma dużą szansę wyleczenia. Potrzebujemy tylko dawcy szpiku. Pani już jest pełnoletnia?

- Tak, tak. Z chęcią zostanę dawcą.

- To świetnie. Niech pójdzie pani ze mną, zobaczymy co uda nam się dziś załatwić…

^^^^^^^^^^^^^^^^

- Pani Gosiu, to jest pan Łukasz, narzeczony pani Natalii. – kobieta, z którą rozmawiałem przez telefon przedstawiła mnie starszej pani Rajskiej. Gdy patrzyłem na tę chorą kobietę serce mi się krajało. Miała ona w sobie, chyba, więcej chęci i sił do życia niż ja. Jakie to niesprawiedliwe, że takie osoby nie mają szansy na normalne życie.

- Gośka jestem. – z zamyślenia wyrwał mnie zmęczony głos chorej kobiety.

- Łukasz, miło mi. – delikatnie ucałowałem bladą, kruchą rączkę pani Rajskiej.

- Naprawdę jesteś narzeczonym mojej córci? Bo jakoś ciężko mi w to uwierzyć. – zaśmiała się cicho mama Natalki, a ja stwierdziłem, że chyba naprawdę ją polubię. Równa z niej babka.

- Tak naprawdę, to nie. Natka dziś rano zniknęła z mojego mieszkania. – powiedziałem i zacząłem opowiadać jej całą historię.

^^^^^^^^^^^^^^^^

Z uśmiechem i pół litra krwi mniej szłam w stronę sali, w której leżała mama. Już z korytarza słyszałam, tak dobrze mi znany, jej perlisty śmiech. Tylko kto mógł u niej być? Osoby, którą zobaczyłam przy jej łóżku, nie wyobraziłabym sobie nawet w najśmielszych snach.

- Ale wie pani, ja pani córkę… To znaczy… Ja chyba się w niej zakochałem…

- Łukasz? – zdziwiłam się, widząc, co prawda, tylko jego tył, ale po głosie od razu go rozpoznałam.

- Natalka… - Kadziewicz wstał i odwrócił się w moją stronę. Podeszłam do niego. – Martwiłem się o Ciebie. Nie zostawiłaś żadnej informacji, gdzie się wybierasz. Myślałem, że…

- Jak mnie tu znalazłeś?

- Zostawiłaś telefon. Zadzwoniłem pod ostatni numer, z jakim rozmawiałaś. Wiem, że nie powinienem dotykać Twojego telefonu, ale…

- Zamknij się, Kadziewicz. – powiedziałam, po czym stanęłam na krześle i mocno go pocałowałam.
 
----------------------------------------
Jutro wyjeżdżam. Także rozdziały w NIEDZIELĘ I CZWARTEK, doda za mnie automat.
Jest to równoznaczne z tym, że nie będę informować o nowościach.
Pozdrawiam :*

niedziela, 13 stycznia 2013

4. "Masz kogoś?"


Obudziły mnie wpadające przez okno ciepłe promienie słońca. Przeciągnęłam się i dopiero teraz zwróciłam uwagę na to, że jestem naga. I leżę w łóżku Łukasza. Co się stało wczorajszego wieczora? Wróciłam z winem, czekałam na Kadzia, podpijałam to winko. O, kurde! Przespałam się z trzydziestotrzyletnim facetem. Co ja zrobiłam? Zamiast kaca po alkoholu, będę mieć moralniaka przez długi czas. Natalio Rajska, puknij Ty się w łeb! I nie pij więcej!

Podniosłam się i owinęłam szczelnie kołdrą nagie ciało. Na stoliku obok łóżka leżała kartka:

„Natalko,

Dziękuję za wspaniałą noc. Wybacz mi, że nie ma mnie teraz przy Tobie, ale musiałem coś ważnego załatwić. Wrócę po obiedzie. Jesteś niesamowita, kochanie J.

Łukasz.

P.S. To jest druga para kluczy do mojego mieszkania. Od teraz są Twoją własnością.

P.S.2 A propos tego, co mówiłaś, tu masz trzy stówki. Mam nadzieję, że choć odrobinkę dorzuciłem się do kwoty, jaką potrzebujesz uzbierać.”

CO JA MU WCZORAJ POWIEDZIAŁAM? Co się wczoraj jeszcze wydarzyło, oprócz tego, że uprawialiśmy seks? Najprawdopodobniej powiedziałam mu o chorobie mamy. Ale co jeszcze? Co jeszcze?

Wstawałam z łóżka, gdy usłyszałam swoją komórkę dzwoniącą w drugim pokoju. W pierwszej chwili pomyślałam, że to Łukasz dzwoni, ale przecież nie dałam mu swojego numeru. Więc kto mógł dzwonić? Owinięta prześcieradłem, które zdarłam z łóżka mężczyzny, pobiegłam na poszukiwania telefonu. „Numer nieznany” ukazało się moim oczom. Natychmiast odebrałam.

- Halo?

- Dzień dobry. Teresa Toporny z tej strony. Czy zastałam panią Natalię?

- Przy telefonie.

- Pani Natalio, ja jestem opiekunką Pani mamy. Martwiłam się, że nie uda mi się do Pani dodzwonić, bo dzwonię już trzeci raz. Ale do rzeczy. Stan Pani mamy w nocy się pogorszył i w nocy została ona zabrana do szpitala w Gdańsku na oddział onkologii. Przyjedzie Pani?

- Jestem właśnie w Olsztynie, ale postaram być się tam jak najszybciej. – odpowiedziałam, rozłączyłam się i zaczęłam pakować to małej torby, znalezionej w szafie Łukasza, najpotrzebniejsze rzeczy.

^^^^^^^^^^^^^^^^^

- Nie wiem, czy to był dobry pomysł, żebyśmy po rozwodzie do siebie wracali. – powiedziałem, patrząc na bawiącą się na moich kolanach Amelkę.

- Chciałabym Ci przypomnieć, że unieważniliśmy, ZAZNACZAM, separację. Jesteśmy małżeństwem.

- Wiem, ale… To był bardzo zły pomysł. Tak być nie może.

- Masz kogoś?

- Tego nie powiedziałem…

- ŁUKASZU, CZY TY MASZ KOGOŚ, POMIMO TEGO, ŻE JESTEŚMY MAŁŻEŃSTWEM?! – krzyknęła Kamila. Gdyby jej wzrok mógł zabijać, byłbym martwy.

- Amelko, kochanie, idź na huśtawkę, dobrze? Tatuś zaraz do Ciebie przyjdzie. – moja córcia pobiegła się bawić, a ja zyskałem chwilę czasu na rozmowę z byłą żoną. – TO TY  CHCIAŁAŚ, ŻEBYŚMY DO SIEBIE WRÓCILI. MÓWIŁEM CI WTEDY, ŻE TO NIE JEST DOBRY POMYSŁ. UPARŁAŚ SIĘ. ZROBIŁEM TO DLA DOBRA AMELII. ALE TERAZ MUSIMY SIĘ ROZSTAĆ.

- Nie myśl, że Ci tak łatwo na to pozwolę. – wysyczała i poszła po Amelkę, aby zabrać ją do domu.

^^^^^^^^^^^^^^^^^

Siedziałam w autobusie, nie mogąc przestać myśleć o mamie. Po co ja ją zostawiałam? Mogłam z nią zostać, może wtedy dobrze by się czuła. A gdy ja przeżywałam namiętne chwile z Łukaszem, ona pewnie była odwożona do szpitala. Mój moralniak z każdą chwilą rósł coraz bardziej.
 
------------------------------------
Miało być rano, ale sztab WOŚP rządzi się swoimi prawami :)
 
Zostawiam do Waszej oceny i życzę miłych ferii :*

czwartek, 10 stycznia 2013

3. "Wiesz, czemu tu przyjechałam?"


Obudziłam się, gdy słoneczko już od paru godzin było na niebie. Zdjęłam sukienkę, w której spędziłam wczorajszy wieczór, założyłam białą bluzeczkę na cienkich ramiączkach i kolorowe krótkie spodenki i wyszłam z pokoju. Z pokoju obok dochodziło cichutkie pochrapywanie. Delikatnie otworzyłam drzwi i wsadziłam głowę do pomieszczenia. Na łóżku leżał na brzuchu półnagi, śpiący mężczyzna. Kołdra leżała skopana z boku łóżka. Na paluszkach podeszłam do Łukasza i przykryłam go kołderką. Wydał z siebie pomruk zadowolenia i spał dalej.

„No, dobra! Pora robić to śniadanie.” pomyślałam i ruszyłam w stronę kuchni. Trzeba przyznać, że Łukasz, jak na samotnego mężczyznę, miał bardzo dobrze wyposażoną lodówkę. „Może by tak jajecznicę?” nasunęło mi się, widząc ile jaj ma ten facet w kuchni. I tak, zrobiłam jajecznicę. A w podzięce za wczorajszy pocałunek, postanowiłam zanieść mu śniadanie do łóżka.

- Łukasz… - szepnęłam mu do ucha, trącając go w ramię. – Przygotowałam obiecane śniadanie… Wstawaj…

- brgnmenremtemmm… - wymamrotał w poduszkę.

- Nie chcesz pysznego śniadanka do łóżka?

- Do łóżka, mówisz? – ożywił  się Łukasz i podniósł głowę.

- Tak, do łóżka…

^^^^^^^^^^^^^^^^^

Zobaczyć jej twarz po przebudzeniu – mógłbym to widzieć każdego ranka. I te miękkie, ciepłe wargi oznajmujące, że przyniosła mi śniadanie. Czego więcej mógłbym chcieć? Chyba tylko tego, by znów móc poczuć jej słodkie usta. Dlaczego zaproponowałem jej nocleg? Bo gdy zobaczyłem ją, przebierającą się w moim salonie, chciałem ją bliżej poznać? A kiedy powiedziała, że nie ma dokąd pójść… Przecież nie można przegapić takiej okazji.

^^^^^^^^^^^^^^^^^

- Łukasz, podnieść tyłek… - powiedziałam nieroztropnie, a po chwili zobaczyłam jego cztery litery czterdzieści centymetrów nad łóżkiem. – Ej, stary, to nie jest śmieszne. Zwlekaj się z wyra, bo Ci jajka stygną.

- Co mi stygnie, przepraszam bardzo? – spytał, odwracając się na plecy.

- Jajecznicę zrobiłam. – na moją twarz weszło, dobrze znane z kwejka, „-.-”. – A myślałeś, że co?

- Myślałem… - mężczyzna usiadł na łóżku – …, że Ty tu mi jakieś, wiesz, niemoralne propozycje…

- Chciałbyś, co? – zapytałam, nachylając się tak, aby miał mój biust na wysokości oczu.

- Jasne, że chciałbym. – odpowiedział, patrząc mi w oczy. Ani przez chwilę jego wzrok nie zbiegł na mój dekolt. – Nie będę oszukiwać, podobasz mi się. A teraz dawaj te jaja.

Podałam mu tacę, na której miał talerz z jajecznicą, parę kromek chleba i herbatę. On zabrał się za jedzenie, a ja poszłam do kuchni, gdzie czekało moje śniadanie. Siedząc na wysokim krześle przy stole, pochłaniałam przygotowany posiłek, gdy nagle poczułam ciepłe ręce na swojej talii.

- Łukasz… - powiedziałam, kładąc moje dłonie na jego.

- Myślałem, że ze mną zjesz. Smutno mi tam samemu było, wiesz?

- Tak, tak. Domyślam się. – wstałam, by odnieść talerz do zmywarki. – Dobra, dziękuję za nocleg i w ogóle, ale muszę już iść. W klubie „Utopia” szukają barmanki. Jestem chętna na tą robotę.

- Ale nie masz gdzie mieszkać…

- Poradzę sobie. Zawsze sobie radziłam. – odparłam pewnym głosem.

- Natalio … - Łukasz uklęknął przede mną – Natalio… jak masz na nazwisko?

- Rajska.

- Cudownie. Natalio Rajska, zamieszkasz u mnie?

- Łukaszu… Łukaszu…

- Kadziewicz.

- Łukaszu Kadziewiczu, jaka jest Twoja oferta?

- Dwupokojowe mieszkanie z łazienką i kuchnią, każdy mieszkaniec sprząta po sobie, a dodatkowo Ty robisz śniadania i obiady. Przystajesz na taką propozycję?

- Tak. – odpowiedziałam i podniosłam mężczyznę z kolan. – A teraz lecę się ubierać i wychodzę. Chcę dostać tą robotę.

A godzinę później, po wizycie w klubie i spożywczaku, wracałam z uśmiechem na ustach do mieszkania Kadziewicza. Nasza inteligencja oczywiście powalała na łopatki, bo on wyszedł, a ja nie miałam kluczy. Usiadłam na schodach obok mieszkania numer jedenaście. Minęła godzina, półtorej, a ja siedziałam z winem w ręce. Zapukałam do sąsiadów spod „dziesiątki”. Wyjaśniłam, jaka jest sytuacja. Nie mogli mnie przyjąć, ale pożyczyli mi otwieracz, żebym sobie mogła kupiony trunek otworzyć. I otworzyłam.

Gdy Łukasz wrócił do mieszkania, byłam w połowie butelki wina. Kupiłam chyba jakieś mocne, bo ledwie trzymałam się na nogach, ale byłam świadoma tego, co robię… Przynajmniej tak mi się wydawało…

^^^^^^^^^^^^^^^^

Zobaczyłem ją, jak siedziała na schodach koło mojego mieszkania z winem w ręce. Była nim zamroczona. Ale to była moja wina, bo wyszedłem na spotkanie nie czekając na powrót Natalki. Wziąłem ją pod rękę i wprowadziłem do mieszkania, po czym zabrałem jej butelkę i zaniosłem do kuchni. Gdy wróciłem, siedziała na kanapie i patrzyła na mnie z wyczekiwaniem. Chciałem pomóc jej wstać z kanapy, a ona wpiła się w moje usta. Poczułem, jak jej ręce gładzą moje włosy. Jak językiem drażni się ze mną. Tyle, że ja nie chciałem przelecieć pijanej nastolatki! Mogłem się z nią przespać, ale pod warunkiem, że będzie tego świadoma.

- Nie jestem pijana. – powiedziała, głaskając mój policzek. – Uwierz mi, proszę. Chcę to z Tobą zrobić.

Powiecie mi, że jestem typowym facetem, ale te słowa na serio mnie przekonały. Całując się, wziąłem ją na ręce i zaniosłem do swojej sypialni. Traciliśmy po kolei ubrania, a Natalce włączyło się gadanie, bo nawijała bez przerwy.

- Wiesz, czemu tu przyjechałam? Bo potrzebuję pieniędzy. – mówiła, gdy całowałem jej nagie, rozgrzane ciało. – A właściwie moja mama ich potrzebuje. Na operację. Bo jest ciężko chora. Tata się z nią rozwiódł. Jedyne pieniądze, jakie mamy, to z pomocy społecznej. I to, co zostało z mojego stypendium. Uprawiałeś kiedyś seks za pieniądze? Bo ja nie. Ale czasem zastanawiałam się, czy to nie byłby dobry pomysł na zarobienie potrzebnej sumy. Tylko nie chcę robić tego z byle kim…

--------------------------------------
Skończyła mi się wena...

Jak dobrze, że napisałam "pierwszą część" tego opowiadania przez Święta :)

W końcu poznałyście głównego bohatera opowiadania. Mam nadzieję, że przypadnie do gustu :) (dzięki Caroline :D za "natchnienie")

Pozdrawiam i "widzimy się" w niedzielę :*

P.S. Wczoraj po raz pierwszy oglądałam "klubową" siatkówkę ;)
Może tak jak oni to grać nie będę, ale kiwkę na WFie udało się zrobić! :)

niedziela, 6 stycznia 2013

2. "Przygarnąłem dzisiaj taką sympatyczną małolatę"


- Gdzie się teraz wybierasz? – zapytał Łukasz, gdy siedzieliśmy w jego kuchni pijąc herbatkę.

- Nie wiem. Nie mam w Olsztynie ani rodziny, ani znajomych. Nie załatwiłam sobie jakiegoś noclegu wcześniej… Pewnie pójdę jakiegoś schroniska bądź motelu poszukać. Bo nie mam za wiele kasy…

Łukasz zamyślił się. W tym czasie zdążyłam dopić resztkę, która została mi na dnie kubka, umyć ten kubek i pójść do salonu, aby zabrać swoje rzeczy. Już miałam wychodzić z mieszkania, gdy poczułam na swoim ramieniu dłoń mężczyzny.

- Zostań u mnie na noc. – powiedział, patrząc na mnie z oczekiwaniem.

- Co?

- Możesz u mnie przenocować. Mieszkam sam, będzie nam raźniej. Ty będziesz mieć nocleg, a ja towarzystwo.

- Co chcesz w zamian? – spytałam podejrzliwie. Taki przystojniak przecież nie zaproponowałby mnie noclegu za darmo.

- Pomyślmy… Prześpisz się ze mną innym razem… Może zjesz ze mną kolację, a rano przygotujesz śniadanko? Pasuje Ci taki układ?

- Nie podoba mi się to: „Prześpisz się ze mną innym razem”, ale reszta może być.

- Chcesz się ze mną dziś przespać?

- Nie, dzisiaj też nie.

- Kobiety… - westchnął Łukasz i zawrócił mnie z powrotem do salonu. – To. – wskazał na drzwi po lewej – Jest mój pokój. Drugie to. – pokazał drzwi po prawej. – Jest Twój pokój. A tam gdzie nie widać, obok salonu po lewej, jakby naprzeciwko mojego pokoju jest łazienka. Teraz Natalka idzie do pokoju zostawić rzeczy, potem bierze prysznic i przebrana przychodzi na kolację. A Łukaszek idzie tę kolację robić.

Tak, jak powiedział, tak zrobiłam. Prysznic był orzeźwiający i dawał szansę na poukładanie sobie tego, co się do tej pory stało. Przyjechałam do Olsztyna. Chciałam wypić herbatę, ale wylądowała na mojej bluzce. Nieznajomy przywozi mnie do swojego mieszkania. Łukasz proponuje mi nocleg. Trochę dużo, jak dla dziewiętnastolatki. Muszę poznać Łukasza trochę bardziej. W końcu muszę wiedzieć, z kim będę spała pod jednym dachem tej nocy.

Ubrana w krótką sukienkę weszłam do salonu, gdzie Łukasz kończył nakrywać do stołu. Też się przebrał! Teraz, zamiast markowego dresu jak przedtem, miał na sobie czarną koszulę i jeansy. Wyglądał bardzo pociągająco. Zaraz, zaraz. Natka! O czym Ty myślisz! Skup się. Tak więc, wracając do Łukasza przygotowującego kolację – z kuchni pachniało pięknie. Aż ślinka ciekła na samą myśl o świetnie pachnącym jedzonku przygotowanym przez przystojnego mężczyznę. Czego można chcieć więcej do szczęścia?

- Natalia? Mogę Cię tu prosić na chwilkę? – usłyszałam z kuchni jego głos. – Wzięłabyś kieliszki do wina!

- Już idę! – odpowiedziałam i skierowałam się w stronę kuchni. Na talerzach zobaczyłam ryż z warzywami. Mmmm, pychota!

Zabrałam kieliszki oraz wino i poszłam do salonu. Łukasz rozłożył przyniesione przeze mnie kieliszki, postawił na stole winko i, jak na prawdziwego dżentelmena przystało, odsunął mi krzesło, gdy siadałam.

- Idę po naszą kolację. Poczekaj sekundkę. – wyszeptał mi do ucha i zniknął za drzwiami swojej kuchni. Po chwili był już z powrotem – tym razem z ugotowanymi przez siebie pysznościami.

Kolację zjedliśmy w milczeniu. Miałam wrażenie, że mężczyzna przez całą kolację na mnie patrzył, co ogromnie mnie peszyło. Ale od czasu do czasu zerkałam na niego. Był NAPRAWDĘ przystojny. A ten jego uśmiech… Nieziemski… I oczy… Można by w nich utonąć. I on mieszka sam? Bez żadnej kochanki, dziewczyny, narzeczonej, żony? Po posiłku pomogłam mu posprzątać, brudne naczynia włożyliśmy do zmywarki, po czym usiedliśmy razem na kanapie w salonie.

- Opowiedz mi coś o sobie. – poprosił Łukasz, patrząc na mnie.

- Jak już wiesz, mam na imię Natalia. W styczniu skończyłam dziewiętnaście lat, zdałam maturę i przyjechałam tu, aby sobie dorobić. Jak też wiesz, nie mam dachu na głową i jestem Ci bardzo wdzięczna, że mnie przyjąłeś. No dobra, a teraz Ty.

- Ok. Jestem Łukasz, mam trzydzieści trzy lata, aktualnie jestem na urlopie. I co mogę o sobie powiedzieć… Przygarnąłem dzisiaj taką sympatyczną małolatę. – zaśmiał się. – Wyobraź sobie, że jest bardzo ładna, w stosunku do mnie to liliputek, ale taki fajny liliputek. I ma przepiękne stalowe oczęta.

Zaczerwieniłam się. Z jednej strony miło było słyszeć tak pozytywną opinię na mój temat, a z drugiej… Przecież my się nie znamy! Czy on naprawdę liczy na jakiś szybki numerek? Chociaż z trzeciej strony jest niesamowicie przystojny. Przespać się z kimś takim – marzenie. Ale znowu z czwartej – on ma 33 lata! Jest ode mnie o czternaście lat starszy!

Myśli kołatały w mojej głowie. Zupełnie nie wiedziałam, co robić. Nie chcąc ryzykować czymś dalej postanowiłam pójść do pokoju i położyć się spać. W końcu to był bardzo długi dzień. I tyle się wydarzyło…

- Bardzo dziękuję za kolację. – powiedziałam, podnosząc się z kanapy. – I za miły wieczór, oczywiście, jednak chyba pora iść spać. Naprawdę wiele się dziś wydarzyło.

Łukasz także wstał i odprowadził mnie do pokoju. Już miałam wchodzić do środka, gdy mężczyzna chwycił mnie za dłoń. Odwróciłam się, a on zamknął przed chwilą otwarte drzwi.

- Dobranoc. – wyszeptał, zbliżając się na taką odległość, że oparłam się o drzwi. – I dziękuję.

- Dobranoc. – odpowiedziałam, a on nachylił się i delikatnie musnął ustami moje wargi.

Oddałam pocałunek. Poczułam, jak jego prawa ręka obejmuje moją talię. W odpowiedzi na to, objęłam jego szyję swoją wolną ręką. Całowaliśmy się do czasu, aż podniósł mnie, aby mieć moją twarz na wysokości swojej. Przerwałam pocałunki.

- Wybacz… Nie powinniśmy… - powiedziałam, spuszczając wzrok. Było mi głupio, ale dotyk jego ust sprawiał mi ogromną przyjemność.

- To moja wina. – uśmiechnął się i postawił mnie na ziemi. – Jeszcze raz dobranoc. I pamiętaj o przygotowaniu śniadania!

- Będę pamiętać. – odpowiedziałam i weszłam do pomieszczenia. Położyłam się na łóżku i szybko zmorzył mnie sen.

-----------------------------------------
Dobra, obiecałam, że się wytłumaczę, więc się wytłumaczę.

Dlaczego to opowiadanie prawdopodobnie nie spełni Waszych oczekiwań?

Otóż opowiadanie rozmija się z odgórnym założeniem. Gdy zaczynałam na początku grudnia pisać PIERWSZĄ WERSJĘ była ona ok z planem. Nagle, w Wigilię, stwierdziłam, że jest bez sensu i zaczęłam pisać to, co teraz czytacie. Wybaczcie mi.

Ostatnio chyba wspominałam, że mam już całe opowiadanie napisane i myślę nad drugą serią. Po dokładnych przemyśleniach zmieniłam zdanie i wydłużę odrobinkę tą historię, bo kończy się, że tak powiem, urywkiem i wiele wątków pozostaje niewyjaśnionych.

Pozdrawiam i życzę udanego ostatniego tygodnia przed feriami :*

czwartek, 3 stycznia 2013

1. "Niech Pani będzie łaskawa wybaczyć skruszonemu i zabieganemu mężczyźnie"

Z PKSu kursującego na linii Gdańsk – Olsztyn wysypał się tłum ludzi. Wśród nich przyjechała także niska brunetka o stalowych oczach, czarującym uśmiechu i kobiecej figurze, obładowana plecakiem i dwoma dużymi siatkami – tak, dobrze się domyślacie, tą dziewczyną byłam ja, Natalia Rajska.
W styczniu skończyłam dziewiętnaście lat i, z racji ukończenia szkoły średniej, postanowiłam przyjechać do miasta, aby zarobić trochę pieniędzy. Miałam ze sobą trzy-czwarte mojego życiowego dobytku i brak załatwionego w Olsztynie noclegu. Oraz, niestety, brak w tym mieście kogokolwiek znajomego. Zanim wyjechałam, mama powiedziała mi, że gdy jeszcze była w związku małżeńskim z Rajskim, w Olsztynie mieszkała jego kuzynka – Helena. Ale po rozwodzie z nikim z jego rodziny nie miała kontaktu, więc nie wie, czy Helena Rajska-Otwocz dalej mieszka przy ulicy Jasieńskiego 35b. Ale cóż, moja obecna sytuacja rodzinna nauczyła mnie radzenia sobie z większymi problemami, więc coś wymyślę.
Skierowałam się w stronę budynku dworca. Przecież nie będę pałętać się po mieście, skoro mogę sobie na chwilę usiąść i napić się herbaty. Położyłam plecak i siatki na krzesełku i podeszłam do automatu. „Herbata… Herbata… Herbata… JEST! Cytrynowa, tak. Bez cukru.” mruczałam sama do siebie, wybierając napój. Odwracając się, ktoś we mnie wszedł, czego efektem był gorący napój na mojej bluzce.
- Jak chodzisz?! PATRZ POD NOGI! – krzyknęłam na osobę, która się ze mną zderzyła. Jednak żeby ją całą ogarnąć wzrokiem musiałam się odsunąć. O dwa kroki.
- Najmocniej Panią przepraszam. Rozmawiałem właśnie ze znajomym przez telefon i Pani nie zauważyłem. Niech Pani będzie łaskawa wybaczyć skruszonemu i zabieganemu mężczyźnie.
- Nic dziwnego, że mnie Pan nie zauważył, skoro jest Pan ode mnie wyższy o jakieś… 40 centymetrów.
- Bardzo się Pani poparzyła? – zapytał, patrząc na moją mokrą koszulkę.
- Właściwie to nie…
- Poparzyła się Pani. Piękna Pani teraz weźmie swoje rzeczy i pojedzie ze mną. – powiedział stanowczo, wziął moje tobołki i wyszedł z budynku dworca.
Pobiegłam za nim. Co za bezczelny typ! Najpierw we mnie wpada i wylewa mi herbatę na bluzkę, a potem zabiera moje rzeczy i wychodzi! O nie, kolego, tak się nie bawimy. Może i jestem niska, ale w szkole byłam jedną z najlepszych sprinterek. I teraz zamierzałam to wykorzystać. Szybko minęłam mężczyznę i zatorowałam mu drogę. 
- A Pan gdzie się wybiera z moimi rzeczami? – zapytałam, patrząc na mężczyznę.
- Zabieram Panią do mojego mieszkania, aby Pani mogła się przebrać. Chyba nie zamierzasz tak chodzić cały czas.
- A może chcę?
- Nie żartuj. – odpowiedział, nachylając się, aby popatrzeć mi w oczy. – Widzę, że jesteś przyjezdna i chcę Ci pomóc.
- A może chcesz mnie po prostu przelecieć?
- Bardzo śmieszne.
- Zawsze chodzisz po dworcu szukając przyjezdnych dziewcząt, którym mógłbyś pomóc?
- Widzę, że wygadana z Ciebie dziewczyna. To jak, jedziesz ze mną, czy będziesz tu tak stać?
- Jadę…
Wsiadłam do auta. Mój towarzysz nie odezwał się w czasie drogi ani słowem, a ja miałam okazję, aby mu się dokładniej przyjrzeć. Tak jak stwierdziłam na dworcu był bardzo wysoki. Miał ciemne włosy, brązowe oczy, prosty nos i wyjątkowy uśmiech. Zauważyłam to, gdy przyłapał mnie na tym, że się mu przyglądam.
- Dlaczego mi pomagasz? – zapytałam w pewnej chwili. – Przecież nawet mnie nie znasz.
- Nie lubię, że tak powiem, „nierozwiązanych sytuacji”. A ta taka jest. Wpadłem na Ciebie, oblałaś się herbatą. I jedynym rozwiązaniem tej sytuacji jest pomoc Tobie. Więc to robię.
- Dziękuję. – powiedziałam cicho i popatrzyłam przez okno na mijany przez nas krajobraz blokowisk. Mimo wszystko miały jakiś swój urok.
Po parunastu byliśmy już pod blokiem mojego nowego znajomego. „Ulica Świerczewskiego 26” przeczytałam i stwierdziłam, że warto sobie zapamiętać ten adres. Może się kiedyś przydać.
- A mogę się dowiedzieć, jak mój wybawca ma na imię? – spytałam, gdy otwierał kluczem drzwi do mieszkania.
- Łukasz. – odpowiedział i otworzył przede mną wrota do swojego królestwa.
Weszłam do środka. Było to nieduże, jasne, ładnie urządzone mieszkanie. Żadnych zbędnych pierdółek, użytkowość i funkcjonalność – to biło od samego wejścia. Łukasz położył moje rzeczy w salonie, po czym poszedł do kuchni.
- Masz ochotę na herbatę? – zawołał, gdy szukałam w plecaku czegoś na przebranie.
- Chętnie, a jaką masz?
- Może być owocowa?
- Jasne! Poproszę bez cukru!
W końcu, po paru minutach grzebania w swoich ubraniach, znalazłam coś, co nadawało się na taką pogodę jak dzisiaj. Niby było ciepło, ale wszystkie znaki na niebie i ziemi zwiastowały deszcz. Opady więc pozostawały tylko kwestią czasu. Wiedząc, że chłopak jest w kuchni postanowiłam skorzystać z jego nieobecności i przebrać się tu – w salonie. Zdjęłam z siebie bluzkę i już miałam zakładać tą drugą, gdy usłyszałam za sobą cichy gwizd zachwytu. Odwróciłam się.
- No, no, no… - powiedział Łukasz, opierając się o futrynę. – Chwilę mnie nie ma, a tu już mi się rozbierasz? Może poczekasz, aż poznamy się nieco lepiej?
- Ha ha ha. – zaśmiałam się. – Myślisz, że chciałabym się przespać? Z Tobą?
- A czemu nie? – zapytał, zbliżając się do mnie. – Aż tak brzydki jestem?
- W sumie… - zaczęłam udawać, że się mu przyglądam. – Nie no, AŻ TAK brzydki nie jesteś. A na serio, wypiję sobie tą herbatkę i znikam. Nie będę Ci przeszkadzać.
- A przed wyjściem nie ubierzesz bluzki? -  zaśmiał się, a ja rzuciłam w niego mokrą koszulką.
- Nie łap mnie za słówka. – powiedziałam i szybko wciągnęłam na siebie suchy ciuch. – Dziękuję za pomoc.
- Nie ma za co. – uśmiechnął się. – Pomoc pięknej dziewczynie to sama przyjemność. Możesz mi się przyznać, jakie piękne imię nosisz?
- Natalia…
- Natalio, czy mogę zaprosić do mojej kuchni na wykwintny trunek, zwany przez wielu herbatą? – spytał, oferując mi swoje ramię.
- Ależ oczywiście, Łukaszu. – skorzystałam z oferty i razem podreptaliśmy do kuchni.

-------------------------
Chyba Was odrobinę zawiodę tym opowiadaniem....
Mam nadzieję, że uda mi się wytłumaczyć z tego w niedzielę, bo teraz jestem już zmęczona.
Nie ma to jak uczyć się informatyki do 12 w nocy :D
Pozdrawiam, kochane :*
 

wtorek, 1 stycznia 2013

0. "Blisko i daleko jednocześnie..."

Ona - nieśmiała, cicha, spo­koj­na, pełna obaw,
za­gubiona, lecz na­dal uśmiechnięta...
On - cieka­wy, czuły, wyt­rwały, pew­ny swe­go,
szczęśli­wy, lecz jeszcze spragniony...
Oni - blis­ko i da­leko jed­nocześnie,
ra­zem a cza­sem osob­no,
choć może z do­dat­kiem serca...

Intensywne jęki nastolatki słychać już było w całym bloku. Wszyscy lokatorzy mieli dość tego pojękiwania, które co wieczór fundował im sąsiad spod „jedenastki”. I chociaż wszystkie sąsiadki dałyby bardzo wiele, aby być na JEJ miejscu, ani ONA, ani ON nie wyobrażali sobie kogoś innego na miejscu tej drugiej osoby. ON – dlatego, że bycie z NIĄ sprawiało mu niewyobrażalną przyjemność (BYCIE! A nie sam SEKS!). ONA – dlatego, że (oprócz tego, że go mocno kochała) ON był dla NIEJ źródłem dochodu. I pomimo, iż wiele osób uważało ją za dziwkę: ONA dziwką nie była. I seksem nie zarabia na przyjemności. Bo prostu ON za seks dobrze płaci. A ONA korzysta. Bo dla najważniejszej osoby w JEJ życiu, JEGO pieniądze to jedyny ratunek…
 
---------------------------
Mamy prolog :)
Mam nadzieję, że nowe opowiadanie się spodoba :)
Rozdziały zamierzam dodawać dwa razy w tygodniu,
i będzie mi się to udawało,
bo pierwszą "serię" tego opowiadania mam napisaną,
Czy będzie druga?
Jeśli będziecie chcieli, to będzie, bo opowiadanie...
Zresztą nie będę zdradzać.
Witam Was w Nowym Roku, kochani:*